Wrogom kominków mówimy „Nie”!

Jak to się stało, że kominki mają u was tylu wrogów! Co będzie dalej w Polsce z kominkami?

Takie pytania słyszymy od europejskich kolegów z branży. Bo na coraz dłuższej liście polsko-polskich, a znanych już w świecie problemów, znalazły się również kominki i drewno.

Żaden poważny kraj Europy i świata nie wyobraża sobie „zwrotu energetycznego” bez gospodarstw indywidualnych, drewna i jego pochodnych (pellety, brykiet, zrębki) oraz domowych urządzeń grzewczych do ich spalania. Drewno to bez wątpliwości paliwo odnawialne. Na dodatek, mimo wielkiego zaangażowania finansowego i intensywnej promocji innych źródeł odnawialnych, pomp ciepła i fotowoltaiki, to właśnie drewno nadal daje największą ilość energii pochodzącej z odnawialnych źródeł.

Innym też nie było łatwo. Podobne, choć nie w takiej skali, problemy były niemal wszędzie. Jednak było to… kilkanaście lat temu. Drewno i kominki obroniły się dzięki sprawnym organizacjom branżowym oraz postępowi technicznemu. Dzięki współpracy z naukowcami i dużym inwestycjom kominki dzisiaj są po prostu znacznie „czystsze”.

Tak jak wszystkie rozwiązania, również urządzenia grzewcze na drewno podlegają ewolucji, również w kierunku minimalizacji emisji. W roku 2014 przyjęto w Unii Europejskiej tzw. dyrektywę Ekoprojekt, wchodzącą w życie we wszystkich krajach UE 1 stycznia 2022, która ustaliła m.in. minimalny poziom emisji. W opracowaniu dyrektywy brali udział specjaliści z wielu krajów, w tym z Polski, więc jej kwestionowanie nie ma żadnych rozsądnych podstaw. Ba, w Polsce stworzono precedens, wymagając w wielu województwach spełnienia warunków dyrektywy na długo przed jej formalnym wejściem w życie! Fakt, że większość dostępnych na rynku wkładów kominkowych i piecyków już od kilku lat te wymagania spełnia, nie może być podstawą do przyjmowania wadliwego prawa. Są już ekstremiści nie tylko kwestionujący Ekoprojekt jako wyznacznik rozsądnego europejskiego poziomu, ale domagający się całkowitego zakazu kominkowego ognia! Nie, bo nie!

Nie bezwarunkowa eliminacja, ale stopniowa wymiana urządzeń grzewczych na nowe, spalanie sezonowanego drewna oraz edukacja w zakresie czystego i bezpiecznego palenia w kominkach i piecykach jest jedyną drogą, którą wybrały wszystkie – POZA POLSKĄ – kraje Unii Europejskiej oraz Wielka Brytania, USA i Kanada. Na dodatek, proces wymiany jest zwykle wspomagany prostymi do uzyskania dotacjami i ulgami. Jeżeli nawet wprowadzane są jakieś ograniczenia, to są one bardzo przemyślane co do typu urządzeń, miejsca i czasu obowiązywania. Należy zwrócić uwagę, że zwykle nie obejmują one ani urządzeń do przygotowania posiłków, ani pieców zabytkowych, ani palenisk najnowszej generacji.

Korzyści ekonomiczne i społeczne związane z użytkowaniem udomowionego ognia, kominków, piecyków i pieców kaflowych są tak duże, że ich bezmyślne eliminowanie może wręcz naruszać gwarantowane konstytucyjnie wolności obywatelskie. Powinni o tym pamiętać amatorzy zakazów wprowadzanych według reguły „nie, bo nie”.

Obwinianie kominków i drewna za smog w Polsce i za śmierć tysięcy ludzi oraz krucjata przeciw kominkowej branży i użytkownikom kominków to zwyczajne karalne pomówienia. Nie tylko nie mają one żadnych podstaw naukowych, ale i w warunkach realnych są zupełnie nie trafione. Polskie produkty kominkowe cieszą się uznaniem w wielu krajach, a polscy fachowcy, kominkarze i zduni reprezentują porównywalny z innymi wysoki poziom fachowości. To tysiące ludzi zatrudnionych, miliony złotych zapłaconych podatków, więc po co niszczyć to, co zbudowano od postaw w ciągu 20 lat i co dobrze funkcjonuje? A co z milionami zadowolonych użytkowników kominków, którzy „nazbierali się” przez ponad 20 lat? Czy oni się mylą? Czy są „eko”, spalając lokalne drewno i produkując własnoręcznie „w domu” miliony kilowatów energii, czy są trucicielami-przestępcami?

Szczególny niepokój powinno budzić pozbawione realnych podstaw, bolszewickie z natury, wskazywanie tzw. klasy średniej, posiadaczy jednorodzinnych domów z kominkami, jako winowajców smogu. Trudno uwierzyć, że kominek, zwykle dodatkowe i okazjonalnie eksploatowane urządzenie, to główny oskarżony o smog w Polsce! Ale okazuje się, że kłamstwo powtarzane tysiące razy działa…

Ruch drogowy, budownictwo, rolnictwo, przemysłowe procesy to inne poważne źródła emisji pyłów. Przede wszystkim zaś masowe spalanie węgla w domowych piecach i w celach energetycznych to te źródła emisji, które powinny być w pierwszej kolejności ograniczane lub eliminowane. Nie oszukujmy się, że prąd „z gniazdka” w Polsce jest czysty!

Na dodatek kominek czy piecyk w domu to doskonałe zabezpieczenie na wypadek różnego rodzaju awarii – taka cieplna „poduszka powietrzna” domu, która jednak może być używana wielokrotnie i rekreacyjnie.

To wszystko dla każdego zajmującego się zawodowo kominkami lub posiadającego kominek w domu jest oczywistością, więc może z tego powodu kominkowa branża nie broniła się wcześniej agresywnie i intensywnie. Ba, popularne było twierdzenie, że „kominki same się sprzedają”. Niestety, to był błąd, który pozwolił demonom rozbujać się do absurdalnych rozmiarów i który teraz trudno, bardzo trudno będzie naprawić.

Chodzi przecież o wspomniane wyżej, powtarzane tysiące razy i już utrwalone kłamstwa. Bo rynek odnawialnych źródeł energii to rynek przyszłościowy, często wspierany dotacjami, pełen trudnych do weryfikacji obietnic dla klientów i nieuczciwej gry z konkurencją. Chodzi przecież, co tu kryć, o… pieniądze. Wypadnięcie z rynku jednego z kandydatów (czytaj: drewno, kominki) resztę zadowoli z pewnością. Rynek OZE to miejsce dla silnych i twardych graczy. Na szczęście kominkarze i zduni to ludzie twardzi… A silnym można być tylko działając RAZEM. „Razem” niech nie znaczy we własnym gronie, przy piwie, a „nie” niech nie odbywa się poprzez kliknięcie na mało popularnym portalu czy FB.

Krakowski protest był spóźnioną próbką możliwości i powinno teraz być coraz lepiej…

Wrogom kominków powiedzmy „Nie”!

Witold Hawajski, redaktor naczelny KOMINKI PRO

Przegląd mediów zagranicznych

HKI PRESSEINFORMATION
10 listopada 2020

Czy wymieniać stare piece? Dobre powody modernizacji
Dotyczy to palenisk starszych niż 25 lat!

Ponad 2 miliony palenisk na drewno musi być do końca roku 2020 wyłączone z eksploatacji, poddane modernizacji lub wymianie. Dotyczy to urządzeń zainstalowanych przed 1 stycznia 1995 roku, jeśli nie spełniają one wymagań drugiego poziomu BimSchV 1. To urządzenia, które są w eksploatacji już od 25 lat! Z powodów finansowych wielu posiadaczy myśli o ich wyłączeniu z dalszej eksploatacji, ale czy to jest dobre rozwiązanie?
HKI przygotowało kilka dobrych rad, które przekonują do ich modernizacji.

Inwestycja, która się opłaca

W zależności od wybranego modelu, koszty nowych urządzeń wyniosą od tysiąca do czterech tysięcy Euro. Jednak zaletą nowoczesnych palenisk jest to, że używają drewna jako paliwa. Reguła jest prosta: 1 m³ drewna daje tyle energii co 200 litrów oleju opałowego i kosztuje w zarządach lasów w całym kraju pomiędzy 35 a 50 Euro. Opalanie drewnem centralnego ogrzewania przeciętnie izolowanego domu mieszkalnego o powierzchni 120 m² oznacza każdego roku eliminację 600 litrów oleju opałowego.

Drewno to bezpieczeństwo

Kolejnym aspektem, który obecnie stał się znowu istotny, jest bezpieczeństwo dostaw. W kryzysowych czasach warto jest być chociaż trochę niezależnym. Drewna i pelletu w Niemczech, dzięki planowej gospodarce leśnej, nie zabraknie. Gdy paliwa kopalne trzeba coraz drożej sprowadzać, nasza lokalna energia rośnie tuż za naszymi drzwiami. Polana drewna można składować blisko domu, tak aby w każdej sytuacji, gdy zabraknie prądu lub dostaw gazu, były pod ręką. A dodatkowo ogrzewanie drewnem nie tylko zabezpiecza ciepło, ale też wprowadza do domu szczególną atmosferę.

www.hki-onlie.de

UB NOW
28 października 2020

Zespół z Uniwersytetu Buffalo pomoże usprawniać piecyki na drewno
Autor: Nicole Capozziello i Jane Stoyle Welch

Wiele amerykańskich domów używa piecyków na drewno do ogrzewania w czasie chłodnych zimowych miesięcy. Niestety, wiele piecyków to urządzenia o niskiej sprawności, które zanieczyszczają środowisko.
O ile piecyki na drewno są bardzo rozpowszechnione w USA, to już ich opinia jest lekko nadszarpnięta z powodu braku nowoczesnych systemów redukujących ilość pyłów i obniżających emisję CO – stwierdza profesor Paul Desjardin z Wydziału Mechaniki i Lotnictwa Uniwersytetu Buffalo w stanie Nowy Jork.

Paul Desjardin i Joseph Mollendorf należą do zespołu Simulation, Innovation and Modelling (SIM) ze Stanowego Uniwersytetu Ohio, który ostatnio otrzymał 3-letni grant w wysokości 2,5 miliona dolarów od federalnego DOE (Departamentu Energii).

W ramach projektu zespół opracuje i przetestuje wysokowydajne i niskoemisyjne domowe piecyki na drewno, aby wesprzeć producentów tak, by ich produkty spełniały rosnące wymagania środowiskowe. Do zespołu, oprócz wspomnianych naukowców z University Buffalo, należą też naukowcy z Oak Ridge National Laboratory, Buck Stove oraz NAFEMS, międzynarodowego stowarzyszenia zrzeszającego specjalistów modelowania, symulacji i analiz.

Naukowcy z SIM opracowali już zaawansowane systemy kontroli emisji samochodów, które zamierzają zaadaptować do obniżenia emisji w piecach na drewno. Zespół ma opracować model komputerowy do analizy emisji dymu i sadzy oraz przeprowadzić testy, czy można te emisje dynamicznie kontrolować.

Już w roku 2014 dzięki grantowi z NYSEDA ze stanu Nowy Jork wykonali oni podobne badania i testowali rozwiązania do kontroli kotłów opalanych drewnem. Wynikiem tych badań są m.in. nowe standardy stanowe emisji i metody certyfikacji kotłów.

Grant, który otrzymał zespół z Uniwersytetu Buffalo, to część z wartego 97 milionów dola- rów programu, którym DOE sfinansował 33 projekty badawcze mające na celu przyspieszenie światowej bioekonomii.

www.buffalo.edu

17 listopada 2020

Pellety – rosnące rozwiązanie na zmiany klimatu

Fragment wywiadu The Wood Pellet Association of Canada z dr. Garry Bullem, profesorem i dziekanem wydziału Zarządzania Obszarami Leśnymi Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej w Vancouver.

Profesor Garry Bull współpracował z różnymi instytucjami rządowymi i ekologicznymi organizacjami pozarządowymi w Wiedniu, Londynie, Rzymie i w Waszyngtonie, od roku 2000 pracuje na UBC (Uniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej).

Jak rozwija się branża pelletowa? Jakie są tendencje?

Z jednej strony przemysł pelletowy rozwija się dobrze, jeśli chodzi o zarządzanie informacjami i danymi. Gdy zaczynali, przez parę pierwszych lat nie mieli o wielu sprawach pojęcia. W ostatnich 3 – 4 latach obserwujemy znacznie większe przykładnie uwagi do łańcucha dostaw: od lasu do fabryki. W sytuacji walki z globalnym ociepleniem to ważna sprawa. Gdy zobaczyłem w Georgii wytwórnię pelletu zasilaną… węglem, pomyślałem, że coś tu nie pasuje. To samo dotyczy wytwórni w Kolumbii Brytyjskiej zasilanej gazem ziemnym. To oczywiście sprawa edukacji i wymaga zmian.

Jakie są najważniejsze zmiany w temacie biomasy i pelletu?

Przede wszystkim branża rozwija się bardzo szybko, głównie w Ameryce Północnej. Ekonomia pokazuje, że nie ma sensu przerabianie złej jakości drewna w tartakach i również nie jest opłacalne przewożenie drewna na duże odległości. Dlatego ludzie chcą mieć lokalne wytwórnie pelletu. Również z powodu miejsc pracy, jakie one tworzą.

Większość pelletu z Kanady jest eksportowana. Dlaczego nie jest on używany do zabezpieczenia własnych potrzeb energetycznych?

Pellety płyną tam, gdzie jest na nie zapotrzebowanie i pieniądze. Kanada jest wyjątkowo bogata w energię – ma wodę, gaz ziemny, słońce i bioenergię. Uczciwie mówiąc, jesteśmy tym nadmiarem zepsuci. Ale tutaj też jest to wynik różnic lokalnych, na przykład północna Kanada, bogata w lasy, ale z mikroskopijnym zaludnieniem, ma niewielkie zapotrzebowanie na energię. Jestem przekonany, że każdy kanadyjski producent pelletu wolałby zatrzymać go w kraju, zamiast eksportować. Niestety, nie ma aż tak dużego zapotrzebowania w Kanadzie i to jest główny powód eksportu. Azja i Europa promują bioenergię, a nie robią tego Kanadyjczycy, ale jest szansa na zmiany.

Jak to jest z kanadyjskimi pelletami, czy są wytwarzane CO2 – neutralnie?

Oczywiście, inaczej byłoby, gdyby lasy były statyczne i nic się tam nie zmieniało. Lasy w Kanadzie są dynamicznym systemem biologicznym, płoną czasami, czasami są atakowane przez szkodniki, cały czas się zmieniają, nieraz dramatycznie. Pracujemy z naturą. Pomysł, aby wszystko zamienić w obszary chronione, jest mało realny. I tak surowiec drzewny jest prawdopodobnie najbardziej ekologiczny na świecie. A jeszcze dodaje się do tego bioenergię pochodzącą z odpadów leśnych i tartacznych resztek. Nie ma mowy o takim wykorzystaniu w przypadku minerałów czy kopalnych paliw.

Czy pellety pomagają w rozwiązywaniu wyzwań związanych ze zmianą klimatu?

Branża pelletowa wnosi tutaj pozytywny wkład. Po pierwsze, surowiec nie jest spalany w terenie. Po drugie, pellety zastępują paliwa kopalne. Po trzecie, nawet proces spalania pelletu wciąż się rozwija.

Jest też istotne znaczenie pelleteu jako OZE, obok energii słonecznej czy energii wiatru. Powód jest istotny – ani wiatr, ani energia słoneczna nie mogą być traktowane jako podstawowe źródło energii, są na to zbyt zmienne. Chyba że ktoś wymyśli super-akumulatory. Biomasa to wspaniałe rozwiązanie do wytwarzania stabilnej energii, nawet wtedy, gdy wiatr nie wieje, a słońce nie świeci. To – według mnie – interesujące, że gdy w mediach mówi się o paliwach odnawialnych, jest to głównie słońce i wiatr, a nie zauważa się biomasy czy nawet wody.

Jaka będzie przyszłość pelletów?

Przewiduję wielką ekspansję, ponieważ jest wciąż bardzo dużo niewykorzystanego surowca. Nie ma za to zbyt wiele materiału drzewnego wysokiej jakości, dlatego nie powstają nowe tartaki w Kanadzie.

W tej chwili patrzymy na pellety jako źródło energii, ale w przyszłości ujrzymy biomasę drzewną wykorzystywaną w innych innowacyjnych produktach. Już obecnie prowadzonych jest wiele badań w tym kierunku. W niektórych przypadkach pellety okażą się zbyt wartościowe, aby je spalać. Ale wszystko zaczyna się od pelletu, więc sądzę, że przyszłość dla branży jest jasna.

www.canadianbiomassmagazine.ca

23 października 2020

Nowe badania pokazują, że przejście do całkowicie czystej energii
elektrycznej może zaoszczędzić amerykańskim gospodarstwom
domowym 321 mld dolarów

autor: zespół Renewable Energy World

Nowe analizy organizacji non-profit REWIRING AMERICA pokazują, że przejście do czystej w 100% energii mogłoby zaoszczędzić Amerykanom około 321 miliardów dolarów na rachunkach za energię.

Raport, który przygotowali dr Saul Griffith i dr Sam Calisch, stwierdza, że przejście na całkowicie czystą energię elektryczną przyniosłoby każdemu amerykańskiemu gospodarstwu domowemu roczne oszczędności w wysokości 2.585 dolarów. Raport bazuje na wcześniejszych analizach Rewiring America, które pokazały, że przestawienie na czystą energię elektryczną może wykreować 25 milionów nowych miejsc pracy, a skorzystałyby na tym wszystkie tereny.

Podane są tu wyłącznie korzyści ekonomiczne, bez uwzględnienia dodatkowych korzyści, jakie zmiany mogą przynieść dla zdrowia, klimatu itp. Należy też doliczyć wzrost produkcji w związku z większym zapotrzebowaniem na urządzenia elektryczne i nowe miejsca pracy.

Szybka elektryfikacja, wykorzystująca odnawialne źródła energii, to istotny element w likwidacji zagrożenia egzystencjalnego spowodowanego globalnym załamaniem klimatu.

www.renewableenergyworld.com

Przegląd przygotował Witold Hawajski

Drewno i kominki w Austrii

Klimatyczna i energetyczna strategia Austrii

Austria, tak jak wiele krajów świata, przykłada dużą wagę do jakości powietrza, obniżenia emisji CO2 oraz poprawy klimatu na świecie, a także podpisała klimatyczne ustalenia paryskie.

Jako członek Unii Europejskiej poważnie podchodzi do europejskich zaleceń. Są to m.in.:
• zwiększanie efektywności energetycznej budynków;
• ustanowienie długofalowej strategii renowacji budynków;
• wzrost zastosowania energii odnawialnej w ogrzewaniu i chłodzeniu, z wykorzystaniem ciepła i chłodzenia systemowego;
• dotowanie efektywności w ogrzewaniu i chłodzeniu.

Cele klimatyczne Austrii wskazuje rządowy program na lata 2017-2022, gdzie stwierdza się, że „Należy zintegrować strategie, jak też jasno określić cele, szczególnie w zakresie odnawialnych energii dla wszystkich dziedzin w zakresie: dostaw energii, efektywności energetycznej, oszczędzania
energii, niezbędnej infrastruktury, modeli rynku, innowacji, badań i ich wdrażania, tak aby były elementem średnio- i długofalowej wizji zdekarbonizowanej przyszłości”.

MISSION 2030 to zintegrowana strategia klimatyczna i energetyczna Austrii.

Cele strategii cieplnej i sposoby ich realizacji

Zrównoważenie ekologiczne ma być osiągnięte, dzięki:
• zmniejszeniu emisji gazów cieplarnianych;
• zwiększeniu udziału energii odnawialnych;
• poprawie efektywności energetycznej.

Konkurencyjność i wykorzystanie gospodarki przez:
• przestrzeń rozwoju dla przemysłu;
• konkurencję na rynku energetycznym;
• zwiększenie nakładów na badania i innowacje.

Bezpieczeństwo zaopatrzenia w energię dzięki:
• wzmocnieniu udziału krajowych źródeł energii;
• wypracowaniu sposobów magazynowania energii;
• dywersyfikacji dostaw.

Kierunki, których podano łącznie 12, to m.in.:
• cel 4 termomodernizacja budynków, wskaźnik 2% rocznie oznacza oszczędności 1 mln ton CO2;
• cel 5 ciepło odnawialne poprzez:
◦ eliminację oleju opałowego;
◦ sukcesywne zastępowanie gazu.

Instrumenty do osiągnięcia powyższych celów „przestawienia”, to m.in.:
• działania ustawowe;
• dotacje;
• działania podatkowe;
• innowacyjne systemy finansowania („zielone pieniądze”).

Strategia dla ciepła oznacza m.in, że obniżone zostanie zapotrzebowanie energetyczne budynków i nastąpi rezygnacja z paliw kopalnych, a konkretnie:
• po roku 2020 nie będą wykorzystywane paliwa kopalne w nowych budynkach;
• obowiązkowe będzie przestawienie na odnawialne paliwa przy wymianie starych kotłów olejowych;
• eliminacja do roku 2025 kotłów olejowych starszych niż 25 lat;
• ogrzewania gazowe sukcesywnie zamieniane na rozwiązania oparte na paliwach odnawialnych, po uprzedniej analizie efektywności;
• ciepło systemowe pochodzące z odnawialnej energii;
• przestawienie budynków publicznych na paliwa odnawialne do roku 2030.

Towarzyszącymi działaniami mają być:
• szeroka informacja;
• projektowanie energetycznie oszczędnych obiektów;
• zwiększenie dostępności dotacji (załatwianie spraw w jednym punkcie);
• połączona koncepcja renowacji budynków;
• stworzenie bazy danych.
Według najnowszych danych z lat 2017/2018, drewnem, zrębkami, pelletemi i brykietem drzewnym ogrzewanych jest 724.754 gospodarstw domowych, w tym piecami 99.713, a kotłami c.o. 625.041.

W Austrii wspierana jest zarówno modernizacja starych systemów grzewczych, głównie olejowych (akcja „precz z olejem”), przestawianie ich na rozwiązania odnawialne, m.in. centralne ogrzewanie opalane drewnem, jak i nowe systemy grzewcze w budynkach mieszkalnych, przemysłowych i użyteczności publicznej. Prowadzona jest też przez władze i organizacje społeczne szeroka polityka informacyjna propagująca ogrzewanie ze źródeł
odnawialnych.

Witold Hawajski

Media branżowe – źródło wiarygodnej informacji

Proces centralizacji, a nawet globalizacji mediów trwa od dawna. To bardzo logiczne, że wydawca prasy codziennej chce mieć jeszcze tygodniki i miesięczniki. Posiadając kanał ogólnotematyczny w telewizji, chce się go uzupełnić o kanały informacyjne, rozrywkowe, filmowe, dla dorosłych i dla dzieci. Portal internetowy warto też „rozmnożyć”, aby dowolne klikniecie w wyszukiwarce nas wskazywało. I kontynuując… warto mieć i prasę, i radio, i telewizję oraz, oczywiście, internet, i to nie w jednym kraju, ale szerzej… może nawet na całym świecie?

Tym sposobem stworzone zostały medialne hipermarkety, które 24 godziny na dobę, przez 365 dni w roku niestrudzenie wszędzie oferują na różne sposoby w gruncie rzeczy ten sam „towar medialny”, gdzie pomiędzy kotem premiera w Londynie i aligatorem gubernatora na Florydzie znajdziemy informacje o… smogu w Krakowie. Między tymi „sensacjami” przewijają się istotne wydarzenia polityczne, no i oczywiście reklamy, dużo reklam. Pani lub pan w takich redakcjach z równą znajomością tematu pisze o modzie dla piesków prosto z Paryża, rekinach przy plażach Australii, jak też o spadku jakości kremówek w Wadowicach. Towar? W zasadzie… śmietnik medialny.

Dopóki nie dotyka to nas i nie szkodzi naszej działalności, nawet lubimy poczytać o rozwodzie aktora X czy nowym luksusowym samochodzie piłkarza M. Miło jest też zobaczyć, jak na karaibskiej plaży spędza czas roznegliżowana gwiazdka seriali C.

Jednak wcześniej czy później w tak produkowanej i dystrybuowanej miksturze znaleźć się może informacja o kominkach na węgiel zatruwających życie mieszkańcom Wrocławia czy grillach niebezpiecznych dla domowych zwierzątek. Bzdury? To, oczywiście, sytuacje skrajne (chociaż nie do końca), ale nawet pojawienie się w masowych mediach pozornie niegroźnych „porad” o wyborze kominka czy biokominka, może wprowadzić niezły zamęt. Możemy takie informacje otrzymać my albo nasi potencjalni klienci. I co wtedy?

Jeśli o kominkach pisze specjalista „od wszystkiego i niczego” i jeśli głównym miernikiem „jakości” materiału jest ilość kliknięć, to czy producenci i dystrybutorzy takich produktów, jak kominki, wkłady kominkowe, piecyki czy kafle kominkowe, powinni koncentrować swoją uwagę tylko na aktywności w takich mediach? Może i mają one milionowe nakłady i wielką „oglądalność”, ale czy to wystarcza?

Na świecie obserwuje się spadek zainteresowania mediami „papierowymi’ na korzyść form elektronicznych. Raz tempo tego „zwrotu” jest wolniejsze, a raz szybsze. Z pewnością pandemia COVID-19 proces przemian znacznie przyspieszyła. Czy jednak jest to wystarczające tłumaczenie dla operowania ogólnikami, płytkości przekazywanych informacji o produktach, a czasami nawet upubliczniania bzdur? Czy po emisji pakietów bla, bla można liczyć na wartościowego, zdeklarowanego klienta? Czy będzie on zadowolony? Czy do nas jeszcze wróci? Czy nas poleci znajomym?

Dlatego, tak jak rośnie zainteresowanie mediami elektronicznymi, tak samo wzrasta zainteresowanie… mediami specjalistycznymi. Mediami w różnych postaciach, nie tylko elektronicznej, ale również papierowej! I ten specjalistyczny „papier” nie jest uznawany za krok do tyłu, wręcz przeciwnie! Dla znudzonych medialną bylejakością odbiorców, media specjalistyczne oferują wartościową alternatywę, profesjonalny „dotyk”, rzeczowe informacje, wiarygodny, skierowany do wąskiej grupy zainteresowanych, przekaz, dobrej jakości materiały graficzne. Tu nie ma też anonimowości i cech typowych dla globalnych mediów.

Fakt, nie znajdziemy „wszystkiego pod jednym dachem”. Gdy interesują nas zegarki, będą tam TYLKO zegarki. Gdy chcemy wiedzieć więcej o kamperach lub łodziach, to tylko takie produkty znajdą się w magazynach Kampery i camping albo Żagle. Oczywiście, jeśli chcesz coś konkretnego dowiedzieć się o kominkach, a prowadzisz firmę, to pomocne informacje znajdziesz w Kominki.Pro lub w profesjonalnej strefie naszego portalu kominki.org. Gdy jesteś potencjalnym nabywcą, to w Świecie Kominków oraz na kominki.org znajdziesz dużo, bardzo dużo o kominkach, ale bez tekstu o śpiewających kolędy kotach. No, może będzie zdjęcie kota wylegującego się przy kominku. Będą też urządzenia ogrodowe, kominy, drewno, pellety…

Nie powiem, że „wiemy wszystko”, ale staramy się o kominkach wiedzieć jak najwięcej i przekazywać to naszym czytelnikom. Specjalistyczne, profilowane informacje znacznie pomagają zarówno w prowadzeniu firmy (media specjalistyczne „dla firm”), jak też w pozyskaniu wartościowych klientów (media specjalistyczne ogólnodostępne). Warto spojrzeć na jeden z numerów Świata Kominków lub Kominki.Pro, lub zajrzeć na kominki.org i nas sprawdzić.

Witold Hawajski

DARCO – na drodze rozwoju

Rozmowa Witolda Hawajskiego z nowym prezesem firmy DARCO

15 lipca br. stanowisko Prezesa Zarządu firmy Darco objął Łukasz Darłak. Z tej okazji publikujemy wywiad redaktora naczelnego magazynu Świat Kominków Witolda Hawajskiego z nowym prezesem, w którym poruszane są ważne tematy związane z branżą kominkową i nie tylko.

Oficjalnie od 15 lipca jesteś nowym prezesem firmy Darco. Jesteśmy w branży dobrymi znajomymi praktycznie od samego początku istnienia naszej gazety i portalu kominki.org. Obserwujemy się wzajemnie i razem współpracujemy. Jestem pod wrażeniem tego, co Darco zrobiło jako firma w ciągu ostatnich 28 lat. Mimo tego, że formalnie jesteś nowym prezesem od niedawna, w firmie jesteś już od wielu lat. Jak oceniasz te lata?

Łukasz Darłak: Przede wszystkim jest to szmat czasu, bo firma działa już prawie trzydzieści lat. Z czego osobiście mocno zaangażowany jestem od około 20 lat czyli od 2002 roku. W firmie przez ten czas zmieniło się prawie wszystko, od siedziby po logotyp. Przez te lata również asortyment został całkowicie zmieniony. Na początku były to rynny i pokrycia dachowe – czego nie robimy już od lat. Tak naprawdę to, co teraz jest wykonywane, różni się o 180 stopni od tego, co było na początku i to najlepiej pokazuje skalę wyzwań i jak zmieniała się branża. Co prawda w branży kominkowej nie byliśmy od samego początku. Zaistnieliśmy w 2003 roku z pierwszymi systemami DGP i to było nasze wejście w branżę kominkową, która tak naprawdę teraz jest naszą kluczową branżą.

Rok 2003 to również początek Świata Kominków. Praktycznie od samego początku cały czas współpracujemy i obserwujemy to, co dzieje się w branży. Darco zawsze było w czołówce tych, którzy wspierają działania branży. My też nie raz korzystaliśmy z Waszej wiedzy i potencjału. Wasza historia jest niezwykle ciekawa, gdyż nie jesteście producentem wkładów ani piecyków – natomiast jesteście nieodłącznym fragmentem branży, z którą się utożsamiacie bardziej, niż wiele firm stricte kominkowych.

Ł.D.: Faktycznie, nie robimy wkładów ani pieców, ale można powiedzieć, że branża kominkowa nas „żywi”. Nasze produkty może nie są asortymentem pierwszego wyboru, bo przecież nikt nie patrzy w pierwszej kolejności na rurę czy kratkę. Jesteśmy jednak mocno związani z branżą, może nawet mocniej niż mogłoby się wydawać. Zależy nam, żeby ta branża działała i funkcjonowała oraz była zintegrowana, a z tym bywało różnie. Prawdą jest, że od początku nasze zaangażowanie w branżę kominkową było ponad standardowe. Ja porównuję to do branż, w których jeszcze działamy, czyli wentylacji i asortymentu do ogrzewania gazowego – tam nasze zaangażowanie było odrobinę mniejsze. Myślę, że spowodowane jest to faktem, że poznaliśmy Was i jesteśmy blisko od lat. Nasza współpraca od początku przebiegała pomyślnie i było nam z Wami zawsze po drodze. Obserwowaliśmy, że wszystko się zmienia, jakie są wyzwania i problemy, dlatego łatwiej nam było się zaangażować. Nawet ostatnie historie związane z zakazami i uchwałami obowiązującymi w Polsce spowodowały, że wreszcie powstała grupa osób, która jest mocno zaangażowana i potrafi zdziałać coś, co będzie mogło pomóc branży i wygrać tę walkę.

W związku z tym, że zaopatrujecie dość dużo firm nie tylko w kraju, ale i zagranicą możecie tak jak my, czyli media, spojrzeć na branżę trochę szerzej. Myślę, że dlatego tak dobrze nam się współpracuje i nawet łatwiej nam znaleźć wspólny język niż z wieloma producentami, którym de facto powinno zależeć bardziej.

Ł.D.: Można powiedzieć, że jesteśmy w pewnym stopniu takim barometrem branży kominkowej. Obserwujemy jakie są tendencje. Widzimy, że w pewnym okresie np. sprzedaje się trochę mniej systemów dgp, a w innym kominków z płaszczem wodnym. Obserwujemy te zmiany i faktycznie mamy dobry pogląd tego jak nasza branża funkcjonuje. Może nawet lepszy, niż nie jeden producent, który patrzy z boku, jedynie przez swój pryzmat i na tym się koncentruje. Wynika to z tego, że mamy na co dzień pogląd statystyczny, gdzie w danych miejscach jest lepiej, a gdzie gorzej i widzimy, że naprawdę dużo się zmienia na przestrzeni lat.

Łukasz Darłak
Symboliczne przekazanie prezesury firmy Darco

Przeglądając dane z Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch, Niemiec czy Austrii można stwierdzić, że właściwie nigdzie przyszłość kominka nie jest generalnie zagrożona. Oczywiście wprowadza się ograniczenia dotyczące emisji, tak jak w przypadku samochodów. Przy każdej nowe generacji te wymagania będą coraz wyższe, natomiast w wielu krajach np. tak jak w Niemczech wręcz mówi się o potrzebie posiadania domowych urządzeń opalanych drewnem czy peletem, bez których nie dokona się zwrotu energetycznego. To nie jest tylko wielka energetyka, która musi się zmieniać na źródła odnawialne, ale też energia produkowana w naszych domach, która u nas jest trochę lekceważona.

Ł.D.: To prawda, że mimo wszystko w branży, która jest słaba wewnętrznie nie potrafiliśmy się dobrze odnieść do tych zarzutów i do tego co działo się na przestrzeni ostatnich lat. Przekaz był zbyt słaby. Być może w krajach o których mówisz świadomość była inaczej kształtowana przez organizacje i głosy branży były słyszalne. Nas nie było słychać i nasze postulaty czy to odnośnie bezpieczeństwa energetycznego czy nawet faktu, że nowoczesne kominki „nie dymią” gdzieś zniknęły. Po prostu nie udało się tego odpowiednio mocno nagłośnić, ale być może teraz trochę się to zmieni. Nie chciałbym mówić, że w branży kominkowej są tylko trudności. Tak naprawdę przeszkody są w każdej branży. My działamy w kilku i możemy stwierdzić, że np. w branży wentylacyjnej istnieją problemy związane chociażby z wymaganiami prawnymi, które nałożyło państwo. Z tego powodu za „ciężkie” pieniądze należy robić badania i uzyskiwać dodatkowe certyfikaty, które tak naprawdę w tylko w Polsce są potrzebne. Wkłady kominowe z metalu od lat bronią się przed inwazją kominów plastikowych, które też gdzieś na polskim rynku próbują się odnaleźć, mimo tego, że są to urządzenia wykonane z elementów palnych, więc obiektywnie są niebezpieczne. Na każdym z naszych obszarów mamy wyzwania, jednak te kominkowe są chyba najpoważniejsze, gdyż mogą ugodzić w całą branżę.

Czy sytuacja z koronawirusem, z którą od kilku miesięcy mamy do czynienia wszyscy, w tym również firmy kominkowe, wpłynęła np. na zmiany w profilu produkcji? Czy mieliście jakieś trudności, jak ograniczony odbiór Waszych produktów, czy może sytuacja jest stabilna i branża dalej potrzebuje takich samych ilości jak rok temu?

Ł.D.: Jesteśmy dopiero co po zakończonym poprzednim roku podatkowym, bo mamy rok przesunięty i skończyliśmy go w czerwcu. Tak naprawdę zauważamy wzrosty. Te ostatnie miesiące były bardzo dobre, a jedynym mocno spadkowym miesiącem był kwiecień. Budowlanka ma się dobrze, gdyż wiele osób wracających z zagranicy, będąc na kwarantannie robiło remonty u siebie w domu. W skutek tego, sprzedajemy nawet więcej, niż w zeszłym roku o tej porze. Natomiast sprzedaż za granicę wygląda bardzo różnie. Jeśli chodzi o Niemcy i Skandynawię, nie widzimy zmian. Południe Europy to zupełnie inna historia, bo jednak tam pandemia była bardzo mocno odczuwalna i zamówień z tych miejsc zdecydowanie brakuje. Jednak summa summarum pandemię odczuwamy głównie przez pryzmat tego, że mamy mniej towaru na magazynie. Mamy mniej osób do pracy, gdyż ograniczaliśmy produkcję i ilość pracowników na halach. Wprowadziliśmy też system zmianowy, dezynfekowaliśmy miejsca wspólne, więc w efekcie ograniczyliśmy liczbę godzin, którą mogliśmy przepracować i teraz trochę tych tygodni brakuje.

Często w biznesie zadawane jest pytanie o wskaźnik optymizmu, ile firm jest pozytywnie nastawionych, ile powstrzymuje się od głosu, a ile ma negatywne nastawienie do przyszłości. Jak oceniasz najbliższy okres – jesteś optymistą?

Ł.D.: To zależy od tego, kiedy byś mnie o to zapytał. Jakbym miał odpowiadać w kwietniu albo w marcu to bym powiedział, że jest źle. Jeśli jednak w czerwcu stwierdziłbym, że nie mamy możliwości obrobić się z bieżącymi zamówieniami, bo jest ich naprawdę dużo. Obecnie ciężko mi wyrokować na przyszłość. Spodziewam się dosyć podobnej sprzedaży i sezonu jak rok temu, czyli jestem nastawiony raczej optymistycznie. Choć sytuacja zmienia się z tygodnia na tydzień. Teraz mamy tyle nowych przypadków zakażeń w Polsce, że trudno coś planować na najbliższe tygodnie i miesiące.

Niedawno zostałeś nowym prezesem Darco. Czy dotychczasowy prezes, Twój ojciec Józef Darłak nadal jest obecny w firmie?

Ł.D.: Tak. To nie jest jakaś wielka rewolucja w firmie. Tak naprawdę zmiany, które odczują partnerzy, pracownicy i klienci są bardzo niewielkie albo nawet żadne. Mój tata potrzebuje trochę więcej czasu na to, co lubi, czyli na żeglowanie. Obecnie jest nawet w drodze nad morze. Chce mieć trochę więcej czasu dla siebie i na pewno go dostanie. Jednak nie zmieni się jego zaangażowanie w firmę, nadal, jak tylko jest na miejscu angażuje się w sprawy, które go najbardziej dotyczą, czyli tematy produkcyjne i technologiczne. Ja zajmują się częścią administracyjną i dalej będę to robił. Jako prezes będę też dbał, aby firma się rozwijała, a cele, które są założone, były realizowane. Liczę na to, że ojciec będzie jak najdłużej wspierał firmę swoim doświadczeniem i pomysłami.

Ten żeglarski bakcyl to nie jest chyba przypadek, bo w firmie tak jak w żeglowaniu w momencie, kiedy są doskonałe warunki i jest piękna pogoda z delikatną bryzą żeglować może prawie każdy. Jednak w momencie, gdy warunki robią się trochę trudniejsze, zjawia się sztorm i inne problemy, wychodzi prawdziwa sztuka żeglarska. Tak samo jest z firmami, w momencie kiedy wszystko jest w porządku, prawie każdy może prowadzić firmę. Jednak obecne wymagania porównywalne są z warunkami sztormu w żeglarstwie. Także zamiłowanie do żeglarstwa może być wykorzystywane pozytywnie w prowadzeniu firmy.

Ł.D.: Być może coś w tym jest, że jeśli ktoś potrafi odnajdywać się w warunkach sztormowych, to odnajdzie się również w biznesie.

Ostatnio bardzo dużo się dzieje i dużo się zmienia. Zawsze byliście aktywni na imprezach targowych w Polsce i za granicą, gdzie Wasza obecność była praktyczne stuprocentowa. Jak obecnie widzicie możliwość pokazania nowych produktów w tych nowych czasach?

Ł.D.: W tym roku byliśmy obecni w Weronie. Tak naprawdę po tych targach zaczęło się wszystko co niedobre z wirusem i trudno teraz ocenić te targi. Pomimo że mieliśmy pozytywne odczucia i dużo fajnych, ciekawych kontaktów, tak naprawdę niewiele można podsumować. Często firmy, które się do nas zgłaszały, po targach nie miały już czasu zająć się przyziemnymi sprawami, jak rozszerzenie asortymentu czy nowe kontakty. Zapisaliśmy się na targi we Frankfurcie na przyszły rok. Na razie Messe Frankfurt zapewnia, że targi odbędą się w dotychczasowej formie, jednak z pewnymi obostrzeniami.

Na dzień dzisiejszy pozostaje jeszcze kwestia lotów, które są mocno ograniczone. Trzeba być naprawdę optymistą, by planować targi i udział w nich, bo wiele się zmienia.

Ł.D.: Jesteśmy zapisani, bo targi nam to umożliwiły. Jeszcze nie mamy żadnego zobowiązania finansowego, na razie wyraziliśmy chęć zamówienia stoiska w konkretnym pawilonie. W grudniu tego roku wszystko może się zmienić. Faktycznie możemy odstąpić od udziału w wydarzeniu lub sami organizatorzy ogłoszą, że targi będą jednak odwołane. Myślę, że nawet jeśli targi się odbędą trudno będzie spodziewać się ogromnej frekwencji.

Czy planujecie inną formułę prezentacji swoich nowości niż targi, bo przecież musi być jakaś alternatywa.

Ł.D.: Jesteśmy aktywni w internecie, nagrywamy filmiki, robimy broszury. Zdalne pokazanie produktu ma się nijak do tego, co można pokazać na żywo, więc tych targów będzie brakować. Na szczęście jeszcze można podróżować i rozmawiać w cztery oczy, chociaż szkoleń nie robimy od wiosny, bo jednak trochę się boimy. Może to się zmieni, chociaż ostatnio sytuacja z pandemią nie napawa optymizmem. W zasadzie internet to obecnie jedyna możliwość. Właśnie w sposób zdalny mamy zamiar pokazywać nowe produkty na przestrzeni przyszłych miesięcy. Czas pokaże, jak klienci to odbiorą i w jaki sposób poczują się poinformowani.

Bądźmy optymistami. Wyłapujmy wszystkie korzystne podmuchy wiatru i unikajmy mielizn. Miejmy nadzieję, że ten rok – tak jak mówisz – zapowiada się nie najgorzej. Życzę Ci samych sukcesów jako nowy prezes firmy i dziękuję za rozmowę.

Ł.D.: Również dziękuję bardzo za rozmowę.

Smog, kominki, zduni – czyli 5- Hawajskiego

1.

Aż do pojawienia się koronawirusa emisja CO2, fatalna jakość powietrza i smog królowały w polskich mediach. Teraz, chociaż polskie emisje CO2 są rekordowe, stan powietrza nie uległ cudownej poprawie, a smog jest wciąż obecny, pojawiły się inne priorytety. Ze względu na światowy zasięg epidemii jest to zrozumiałe, ale czy również jakość polskiego powietrze ma stać się ofiarą koronawirusa? Chociaż z powodu koronowirusa w Polsce zmarło kilka osób (stan na 15.03.2020), a niska jakość powietrza już w ciągu dwóch pierwszych miesięcy roku spowodowała pewnie 6.000−7.000 przedwczesnych zgonów (jest ich podobno 43.000 rocznie, więc tak to wychodzi), to na działania związane z koronawirusem w nocy pojawiają się specustawy, które rano zostają przegłosowane, uruchamiane są wszelkie struktury samorządowe oraz państwowe i na to wszystko znajdują się WIELKIE pieniądze. A smog i pełne pyłów PM2,5 i PM10 powietrze, chociaż zapomniane, dalej trują…

2.

Jakiś czas temu pojawiła się książka Jakuba Chełmińskiego Smog, diesle, kopciuchy, kominy. Była ostro promowana, a jej autor zwyczajnie opluwa sprzedawców kominków jako pazernych i bezwzględnych oszustów i wyzyskiwaczy. Użytkownicy kominków to – według autora – głównie pozbawiona uczuć klasa średnia, która dorobiła się domów w lepszych dzielnicach, a w domach kominków (sprzedawanych przez wyżej wspomnianych wyzyskiwaczy). Paląc w kominkach podkładami kolejowymi i wszelkimi śmieciami, eksponuje swoje bogactwo, pogardę dla reszty społeczeństwa i truje. Chodzi głównie o mieszkańców blokowisk, którzy kominków jeszcze się nie dorobili. Przy okazji dostaje się też posiadaczom samochodów z silnikami diesla, którzy podobno masowo wycinają co się da, by truć taniej i skuteczniej wspomnianą wyżej grupę, która jeszcze „używki” z importu nie posiada, więc podróżuje pieszo lub miejskimi środkami komunikacji. Posługując się płytkimi stwierdzeniami, żonglując umiejętnie populistycznymi hasłami i złymi emocjami udało się autorowi osiągnąć efekt negacji drewna i kominków, oczekiwane głównie przez… alarmy smogowe. Ta grupa jest z pewnością beneficjentem książki! Uzyskany został też efekt „zmrożenia” branży kominkowej, której rzecznicy medialni wcale na te obelgi nie zareagowali. Do społeczeństwa, potencjalnych klientów kominkowych, dotarła więc jedynie kolejna odstraszająca od kminków i drewna informacja. Jakoś nie zauważyłem obiecywanego na FB pokazywania „kłów i pazurów” przez kominkową branżę.

3.

Warszawski alarm smogowy kilka dni temu zamieścił materiał pochodzący z Anglii. Chyba nie przypadkiem tytuł „Anglia wprowadza zakaz sprzedaży węgla i WILGOTNEGO DREWNA dla poprawienia jakości powietrza” (w oryginale wet wood) „przetłumaczony” został na „Anglia wprowadza zakaz sprzedaży węgla i DREWNA KOMINKOWEGO”. Niby niewielka różnica, a jednak. Sygnał o zakazie sprzedaży paliwa do kominków to przecież pośrednio informacja o końcu kominków. I co? Dzięki mojej i wydawcy Świata Komików interwencji zmieniono tytuł na chociaż wyssany z palca, ale już bardziej poprawny. Kominkarze i zduni, członkowie cechów i organizacji kominkowej, którzy tak intensywnie obecni są na różnych zamkniętych forach, znowu zaspali…

4.

Na Walne Zgromadzenie OSKP, flagowej polskiej organizacji kominkowej, jako członek założyciel zostałem zaproszony po raz pierwszy od lat! To pokazuje, że agitacja w sprawie obecności była intensywna i szeroka. Mimo to w strategicznym podobno dla branży okresie i dla załatwienia istotnych, a ciągnących się latami spraw zjawiła się w Poznaniu ilość członków pozwalająca ledwie, ledwie na quorum. Ba, nawet i to nie, bo wymaganą większość uzyskano dopiero dzięki upoważnieniom pisemnym od nieobecnych!

5.

Aby być uczciwym, warto zauważyć aktywność lokalną kilku (dosłownie) osób z branży. Ja też mieszkam w małej gminie i jasne, że obchodzi mnie, co się w niej dzieje. Również obchodzi mnie stan powietrza w gminie. Jednak działalność dla lokalnej poprawy powietrza, a działania w skali kraju to, wbrew pozorom, dwie zupełnie różne sprawy. Gmin jest w Polsce niemal 2.500 i na obsłużenie tych wszystkich miejsc ani ludzi z kominkowej branży, ani czasu nie starczy.

Skalę „makro” trzeba załatwiać sposobem godnym skali makro. Po kilkudziesięciu latach obecności kominkowej branży w Polsce, po kilkunastu latach istnienia organizacji i kilku latach działania cechów zduńskich powinno to być oczywiste. Okazuje się jednak, że polskie firmy kominkowe zdobywają zagraniczne, nieraz egzotyczne rynki, a nie potrafią posprzątać na swoim podwórku.

Argumentów „za” drewnem i kominkami jest na tyle dużo, że w wielu krajach drewno, mimo pomp ciepła i fotowoltaiki, jest odnawialnym paliwem nr 1.

Drewno to lokalne paliwo, lokalne miejsca pracy, to miliony zaoszczędzone na importowaniu gazu i ropy. Produkcja, sprzedaż i montaż kominków to kolejne setki, a może i tysiące zatrudnionych oraz miliony w formie podatków. Trzeba to tylko wyliczyć i sprawnie tymi wartościami operować.

Nowoczesne kominki reprezentują najnowszy stan wiedzy i są maksymalnie „czyste”, natomiast te eksploatowane wiele lat można przecież usprawnić bądź wymienić, a i tak ich udział w „psuciu” jakości powietrza i tworzeniu smogu w porównaniu z milionami palenisk węglowych jest minimalny. Alarmy smogowe prezentują często wyssane z palca wskaźniki, ignoranckie tłumaczenia, a kominkowa branża… milczy.

Sytuacja, w jakiej znalazła się branża kominkowa w Polsce, nie jest – delikatnie mówiąc – ciekawa. Składa się na to wiele elementów, niektóre o skali globalnej, inne natury politycznej. Jednak są działania, które branża kominkowa może, a nawet powinna zrobić. Najlepiej zgodnie i w sojuszu z producentami kominów i kominiarzami. Uczciwie mówią, zrobić powinna już dawno, nie czekając na kolejne ataki. Najgorsza jest nieobecność, milczenie, IGNOROWANIE PROBLEMU.