1.

Aż do pojawienia się koronawirusa emisja CO2, fatalna jakość powietrza i smog królowały w polskich mediach. Teraz, chociaż polskie emisje CO2 są rekordowe, stan powietrza nie uległ cudownej poprawie, a smog jest wciąż obecny, pojawiły się inne priorytety. Ze względu na światowy zasięg epidemii jest to zrozumiałe, ale czy również jakość polskiego powietrze ma stać się ofiarą koronawirusa? Chociaż z powodu koronowirusa w Polsce zmarło kilka osób (stan na 15.03.2020), a niska jakość powietrza już w ciągu dwóch pierwszych miesięcy roku spowodowała pewnie 6.000−7.000 przedwczesnych zgonów (jest ich podobno 43.000 rocznie, więc tak to wychodzi), to na działania związane z koronawirusem w nocy pojawiają się specustawy, które rano zostają przegłosowane, uruchamiane są wszelkie struktury samorządowe oraz państwowe i na to wszystko znajdują się WIELKIE pieniądze. A smog i pełne pyłów PM2,5 i PM10 powietrze, chociaż zapomniane, dalej trują…

2.

Jakiś czas temu pojawiła się książka Jakuba Chełmińskiego Smog, diesle, kopciuchy, kominy. Była ostro promowana, a jej autor zwyczajnie opluwa sprzedawców kominków jako pazernych i bezwzględnych oszustów i wyzyskiwaczy. Użytkownicy kominków to – według autora – głównie pozbawiona uczuć klasa średnia, która dorobiła się domów w lepszych dzielnicach, a w domach kominków (sprzedawanych przez wyżej wspomnianych wyzyskiwaczy). Paląc w kominkach podkładami kolejowymi i wszelkimi śmieciami, eksponuje swoje bogactwo, pogardę dla reszty społeczeństwa i truje. Chodzi głównie o mieszkańców blokowisk, którzy kominków jeszcze się nie dorobili. Przy okazji dostaje się też posiadaczom samochodów z silnikami diesla, którzy podobno masowo wycinają co się da, by truć taniej i skuteczniej wspomnianą wyżej grupę, która jeszcze „używki” z importu nie posiada, więc podróżuje pieszo lub miejskimi środkami komunikacji. Posługując się płytkimi stwierdzeniami, żonglując umiejętnie populistycznymi hasłami i złymi emocjami udało się autorowi osiągnąć efekt negacji drewna i kominków, oczekiwane głównie przez… alarmy smogowe. Ta grupa jest z pewnością beneficjentem książki! Uzyskany został też efekt „zmrożenia” branży kominkowej, której rzecznicy medialni wcale na te obelgi nie zareagowali. Do społeczeństwa, potencjalnych klientów kominkowych, dotarła więc jedynie kolejna odstraszająca od kminków i drewna informacja. Jakoś nie zauważyłem obiecywanego na FB pokazywania „kłów i pazurów” przez kominkową branżę.

3.

Warszawski alarm smogowy kilka dni temu zamieścił materiał pochodzący z Anglii. Chyba nie przypadkiem tytuł „Anglia wprowadza zakaz sprzedaży węgla i WILGOTNEGO DREWNA dla poprawienia jakości powietrza” (w oryginale wet wood) „przetłumaczony” został na „Anglia wprowadza zakaz sprzedaży węgla i DREWNA KOMINKOWEGO”. Niby niewielka różnica, a jednak. Sygnał o zakazie sprzedaży paliwa do kominków to przecież pośrednio informacja o końcu kominków. I co? Dzięki mojej i wydawcy Świata Komików interwencji zmieniono tytuł na chociaż wyssany z palca, ale już bardziej poprawny. Kominkarze i zduni, członkowie cechów i organizacji kominkowej, którzy tak intensywnie obecni są na różnych zamkniętych forach, znowu zaspali…

4.

Na Walne Zgromadzenie OSKP, flagowej polskiej organizacji kominkowej, jako członek założyciel zostałem zaproszony po raz pierwszy od lat! To pokazuje, że agitacja w sprawie obecności była intensywna i szeroka. Mimo to w strategicznym podobno dla branży okresie i dla załatwienia istotnych, a ciągnących się latami spraw zjawiła się w Poznaniu ilość członków pozwalająca ledwie, ledwie na quorum. Ba, nawet i to nie, bo wymaganą większość uzyskano dopiero dzięki upoważnieniom pisemnym od nieobecnych!

5.

Aby być uczciwym, warto zauważyć aktywność lokalną kilku (dosłownie) osób z branży. Ja też mieszkam w małej gminie i jasne, że obchodzi mnie, co się w niej dzieje. Również obchodzi mnie stan powietrza w gminie. Jednak działalność dla lokalnej poprawy powietrza, a działania w skali kraju to, wbrew pozorom, dwie zupełnie różne sprawy. Gmin jest w Polsce niemal 2.500 i na obsłużenie tych wszystkich miejsc ani ludzi z kominkowej branży, ani czasu nie starczy.

Skalę „makro” trzeba załatwiać sposobem godnym skali makro. Po kilkudziesięciu latach obecności kominkowej branży w Polsce, po kilkunastu latach istnienia organizacji i kilku latach działania cechów zduńskich powinno to być oczywiste. Okazuje się jednak, że polskie firmy kominkowe zdobywają zagraniczne, nieraz egzotyczne rynki, a nie potrafią posprzątać na swoim podwórku.

Argumentów „za” drewnem i kominkami jest na tyle dużo, że w wielu krajach drewno, mimo pomp ciepła i fotowoltaiki, jest odnawialnym paliwem nr 1.

Drewno to lokalne paliwo, lokalne miejsca pracy, to miliony zaoszczędzone na importowaniu gazu i ropy. Produkcja, sprzedaż i montaż kominków to kolejne setki, a może i tysiące zatrudnionych oraz miliony w formie podatków. Trzeba to tylko wyliczyć i sprawnie tymi wartościami operować.

Nowoczesne kominki reprezentują najnowszy stan wiedzy i są maksymalnie „czyste”, natomiast te eksploatowane wiele lat można przecież usprawnić bądź wymienić, a i tak ich udział w „psuciu” jakości powietrza i tworzeniu smogu w porównaniu z milionami palenisk węglowych jest minimalny. Alarmy smogowe prezentują często wyssane z palca wskaźniki, ignoranckie tłumaczenia, a kominkowa branża… milczy.

Sytuacja, w jakiej znalazła się branża kominkowa w Polsce, nie jest – delikatnie mówiąc – ciekawa. Składa się na to wiele elementów, niektóre o skali globalnej, inne natury politycznej. Jednak są działania, które branża kominkowa może, a nawet powinna zrobić. Najlepiej zgodnie i w sojuszu z producentami kominów i kominiarzami. Uczciwie mówią, zrobić powinna już dawno, nie czekając na kolejne ataki. Najgorsza jest nieobecność, milczenie, IGNOROWANIE PROBLEMU.