Drewno energetyczne – kontrowersje wokół zmiany definicji

Na stronach Rządowego Centrum Legislacji pojawił się projekt zmian w ustawie o zmianie ustawy o odnawialnych źródłach energii. Właściwie już sam tytuł tego aktu prawnego przyprawia o ból głowy każdego polonistę i jest dowodem na niekończący się proces zmian, rewizji i doraźnych poprawek, które już dawno wypaczyły cel i ideę tego aktu prawnego.
Najnowsza zmiana jest o tyle zaskakująca, że wprowadza z jednej strony przepisy o charakterze interwencyjnym jako reakcję na panującą pandemię COVID-19, z drugiej jednak strony obala zapowiadane wcześniej przepisy, którymi miało być Rozporządzenie o Drewnie Energetycznym. To właśnie w art. 119 Ustawy o zmianie ustawy OZE, odwoływano się jako do delegacji ustawowej, w której „minister właściwy” określi cechy wymiarowo – jakościowe jakie ma spełnić drewno energetyczne, aby formalnie zostało zakwalifikowane jako biomasa do wytwarzania energii w systemie wsparcia OZE.


Tymczasem zamiast oczekiwanego od lat rozporządzenia mamy zmianę, która w zasadzie wprowadza dużą swobodę w określeniu przez Lasy Państwowe, czyli de facto sprzedającego, czy dane drewno jest drewnem energetycznym, czy też nie. Oznacza to, że zaangażowanie, praca i czas wielu osób poświęcone na wypracowanie treści tego rozporządzenia poszło na marne, a w zamian dostajemy znowu prowizorkę w postaci czasowego przepisu o bardzo niejasnym i dyskusyjnym charakterze.

Skąd zmiany w definicji drewna energetycznego?

Jednak to nie sama treść zmian do ustawy o zmianie ustawy o odnawialnych źródłach energii wzbudziła największe emocje, co zamieszczone na stronach Rządowego Centrum Legislacji, zapisy dotyczące uzasadnienia ich wprowadzenia. Otóż możemy w nich przeczytać, że głównym celem wprowadzonych zmian jest umożliwienie Lasom Państwowym sprzedaży drewna, którego jak twierdzą, nie mogą sprzedać z uwagi na spowolnienie gospodarki spowodowane panującą pandemią COVID-19. Jak czytamy: ,,Na skutek pandemii fabryki mebli wtrzymały produkcję. Zamówienia na drewno spadły, a wraz z nimi przychody ze sprzedaży drewna. Brak rozszerzenia rynków zbytu surowca drzewnego będzie pociągał straty dla Skarbu Państwa, którego majątkiem zarządza Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe, jak również przyczyni się do zatrzymania pozyskania w lasach, co może skutkować bankructwem przedsiębiorstw z branży usług leśnych”. Jako kolejne argumenty podaje się kwestie pożarowe związane z zalegającym w lasach drewnem oraz zagrożenie kornikiem.
Biorąc jednak pod uwagę opinie środowiska przemysłu drzewnego skupiające zakłady przerobu drewna, argumentacja stojąca za inicjatorami zmian w przepisach nie jest do końca zasadna.


Przede wszystkim zarzuca się, że Lasy Państwowe chcą sobie „załatwić” zbyt na pozyskiwane drewno przy użyciu korzystnych przepisów, pomijając jednocześnie normalne działania rynkowe, jakim jest po prostu redukcja ceny drewna i sprzedanie go na warunkach akceptowalnych przez rynek. Firmy zajmujące się przerobem drewna wskazują, że ceny drewna w LP, szczególnie dla małych i średnich przedsiębiorstw przemysłu drzewnego, są bardzo wysokie, w niektórych przypadkach całkowicie niekonkurencyjne do drewna importowanego na przykład z Czech. Lasy Państwowe jednak w żaden sposób nie wpływają na większą sprzedaż poprzez konkurencyjną politykę cenową, a po prostu próbują „wypchnąć” duże wolumeny drewna przez stworzenie dla siebie „furtki” w przepisach.
Dziś nie wiemy jakie będą dalsze losy tego projektu z uwagi na fakt, że nie spotkał się on z entuzjazmem nawet w samym rządzie, co można stwierdzić czytając korespondencję w tej sprawie z Ministerstwa Rozwoju, które jednoznacznie nie zgadza się na usunięcie zapisu o zniesieniu art. 119 a z ustawy o zmianie ustawy o OZE. Jednak biorąc pod uwagę silną presję Lasów Państwowych i korzystanie ze „spec-trybu” przeciwdziałania skutkom pandemii COVID-19, możemy się spodziewać dalszego ich procedowania.

Drewno energetyczne a branża pelletu

Na całą sytuację warto spojrzeć przyjmując optykę polskiej branży pelletu drzewnego, która dotychczas nieprzerwanie rośnie pomimo „ciepłych zim” i wielu innych przeciwności. Otóż jak wiemy, jest ona ściśle związana z rynkiem surowca do produkcji granulatu. Pellet drzewny w Polsce, którego wytwarza się już blisko 1,5 miliona ton rocznie, jest produkowany z pozostałości poprodukcyjnych przemysłu drzewnego. Im więcej przerabianego drewna w postaci surowca, tym więcej pozostałości poprodukcyjnej w postaci wiórów, trociny, zrębki, a tym samym większy wolumen surowca do produkcji pelletu drzewnego i jego dostępność na rynku. Nie trzeba być wielkim analitykiem rynkowym, by zauważyć, że proponowane przepisy stwarzają istotne ryzyko, że duża część drewna, jako drewno energetyczne, trafi nie do przemysłu drzewnego w celu dalszego przerobu, a bezpośrednio do energetyki zawodowej w celu produkcji energii. Taka sytuacja w mojej ocenie tylko pogłębi problemy z dostępnością surowca do produkcji pelletu, co przyniesie zarówno ograniczenia w rozwoju tego sektora, ale również – o czym należy pamiętać – wpłynie negatywnie na rządowy program „Czyste Powietrze”, ponieważ pellet, jako czyste paliwo ze źródeł odnawialnych dla gospodarstw domowych na cele grzewcze, stanowi istotny element tego programu.


Adam Sarnaszek
Prezes Zarządu
BIOCONTROL Sp. z o.o.

Autor jest członkiem – założycielem i prezesem zarządu Polskiej Rady Pelletu, a również ekspertem działającym od wielu lat w zakresie dokumentowania i uwierzytelniania biomasy na cele OZE.

Tekst pochodzi z Magazynu Biomasa

Rośnie stawka VAT na drewno opałowe

Od dnia 1 lipca 2020 roku weszły w życie przepisy znacznie podwyższające stawkę podatku od towarów i usług (VAT) obowiązującą drewno opałowe. Można to wprost przetłumaczyć na podwyższenie ceny energii z biomasy leśnej. Z punktu widzenia ekologii i ochrony klimatu jest to informacja negatywna. Biomasa drzewna jest bowiem odnawialnym źródłem energii. Zgodnie z polityką klimatyczną Europy powinno się zwiększać udział takiego rodzaju ciepła w całkowitym miksie energetycznym, czyli promować.

Wzrost podatku aż o 15% do działań promocyjnych nie należy.

Mamy w Polsce służby, które kreują politykę klimatyczną i jest to osobne Ministerstwo Klimatu. Dziwi fakt, że resort ten nie potrafił dopilnować, żeby ustawa tego typu nie czyniła energii odnawialnej droższą i przez to mniej dostępną. Tym bardziej, że treść ustawy (z dnia 9 sierpnia 2019 r. o zmianie ustawy o podatku od towarów i usług oraz niektórych innych ustaw – Dz. U. poz. 1751 z późn. zm.)  jest znana już od niemal roku.

Być może taką postawę można wytłumaczyć tym, że Ministerstwo Klimatu współpracuje blisko z Polskim Alarmem Smogowym. Z organizacją, która, jak twierdzi jej prezes, nie ma celów ekologicznych tylko osiągnięcie odpowiedniego wskaźnika jakości powietrza. Wprowadzanie zakazów spalania paliw stałych czy podwyższanie podatków na odnawialne źródła energii kojarzy się z działaniem na zasadzie „cel uświęca środki”. To jest ekologii obce, bo liczy się zrównoważony rozwój a podejmowanie radykalnych działań musi być najpierw przeanalizowane pod kątem szerokich konsekwencji. W tym wypadku zaniedbany jest interes klimatyczny Polski i Europy. Zasadne staje się pytanie czy współpraca Ministerstwa Klimatu z Polskim Alarmem Smogowym nie ogranicza tego resortu. Może warto o to spytać Prezydenta i Premiera RP, żeby bardziej obiektywnie tę zażyłość mogli ocenić i ewentualnie przeprowadzić rozmowy z ministrem.

Krzysztof Woźniak, Polskie Forum Klimatyczne

zielonecieplo.pl

Świat peletu

Wg najnowszego „Pelet Market Overview 2019 – Preliminary Report”, wydanego przez Europejską Radę Peletu (EPC), na całym świecie globalny popyt na pelet drzewny odnotował trwały wzrost, zarówno na rynku przemysłowym, jak i ciepłowniczym.

Niestety, zauważono również opóźnienie z realizacją nowych inwestycji również w obszarach o dużej dostępności surowców do produkcji, co powoduje ogólne napięcia na rynku. W efekcie można tylko wnioskować, że globalne wykorzystanie paliwa stałego, jakim jest pelet drzewny, jest trudne do przewidzenia. Zmiany w programach wsparcia mogą radykalnie wpłynąć na wykorzystanie tego paliwa na cele przemysłowe, podczas gdy bardzo łagodny sezon zimowy (sezon grzewczy) stanowi załamanie w branży i obniżenie konsumpcji. Niepewność ta zmusiła nowych potencjalnych inwestorów do ostrożności, co z kolei doprowadziło do dość burzliwej sytuacji na rynku, również polskim.

W Ameryce Północnej wzrost produkcji peletu drzewnego pozostawał stosunkowo niski w 2018 r. ze względu na opóźnienia w projektach i złe warunki pogodowe, które wpłynęły na ogólną wielkość produkcji (huragan, pożary lasów, powodzie). Mimo że produkcja kanadyjska wzrosła o 200 tys. t (+ 8 proc.), rekompensując dużą część spadku produkcji w 2017 r., Kanada wciąż pozostaje trzecim co do wielkości producentem na świecie. Dla porównania Stany Zjednoczone wykazały wzrost procentowy dwukrotnie niższy (+ 4 proc.) niż wzrost w stosunku do swojego kanadyjskiego sąsiada.

Jak słusznie odnotowano, wielkość produkcji w krajach UE-28 była stabilna, ale nie wyjątkowa. W wartościach bezwzględnych UE-28 odnotowała drugi najbardziej znaczący wzrost produkcji (lub najbardziej znaczący z wyłączeniem Chin). Oprócz UE-28 należy wspomnieć o Rosji, która odnotowała wzrost aż o 12 proc.

Polska branża peletu nie pozostaje w tyle, nadal odnotowujemy wzrosty produkcji peletu drzewnego, które wynikają przede wszystkim z nowych średniej wielkości (do 5-10 tys. t rocznie) jednostek produkcyjnych. Wśród nich większość decyduje się na uzyskanie certyfikatu potwierdzającego powtarzalność parametrów peletu w klasie jakości A1 czy A2, tj. certyfikaty ENplus/DINplus. Od stycznia 2019 do końca maja 2020 odnotowano kolejne kilkanaście nowych podmiotów na liście certyfikowanych producentów i firm handlowych.

Popyt szybszy od podaży

Europa jako cały region odnotowała ponad 9,2 proc. wzrost, osiągając 20,1 mln t produkcji peletu drzewnego w 2018 r. (grafika 1). Jednak stosunkowo wysokie temperatury latem i jesienią oraz łagodna zima w północno-wschodniej Europie wpłynęły negatywnie na branżę w tym regionie. Europa nadal pozostaje jako niekwestionowany światowy lider produkcji peletu drzewnego.

Kraje bałtyckie są jednym z pionierów w produkcji peletu drzewnego, który zaczął produkować znaczne jego ilości już w latach 90. Od tego czasu produkcja granulatu drzewnego we wszystkich trzech krajach bałtyckich (Łotwa, Estonia i Litwa) gwałtownie się rozwija. Rok 2018, był dość trudny dla producentów, ponieważ dostępność surowców była poważnym problemem. Niedobór surowców rozpoczął się już w 2017 r., kiedy to ekstremalne warunki pogodowe utrudniały prawidłowe operacje leśne. Ze względu na brak surowca ceny wzrosły do rekordowo wysokiego poziomu. Sytuacja radykalnie odmieniła się w 2019 r., który był dobry z punktu widzenia pozyskiwania surowców. Prognozy pokazują, że w ciągu najbliższych kilku lat poziom produkcji granulatu drzewnego w krajach bałtyckich nieznacznie wzrośnie, ponieważ zostanie uruchomionych niewiele nowych mocy produkcyjnych, np. Stora Enso buduje obecnie zakład produkcji peletu ok. 100 km na wschód od Rygi w tartaku Launkalne.

W ostatnich latach zużycie granulatu drzewnego klasy premium w regionie Morza Bałtyckiego zaczęło gwałtownie rosnąć, zwiększając zużycie do ok. pół mln t rocznie. Oczekuje się, że lokalne zużycie granulatu drzewnego klasy premium będzie nadal rosło w nadchodzących latach.

Wielkość produkcji w Rosji wzrosła o 12 proc. w 2018 r., z wynikiem do 1,6 mln t całkowitej produkcji, prawdopodobnie głównie w odpowiedzi na silny popyt w Europie, a także z powodu subsydiów na eksport tego paliwa, gdzie wiodącymi miejscami eksportu rosyjskiego drewna są Dania, Belgia, Szwecja, Wielka Brytania i Korea Południowa. Rok 2020 może wykazać jeszcze większy wzrost.

W ciągu ostatnich najbliższych 10 lat w Rosji przewiduje się 10 proc. średnią roczną stopę wzrostu ogólnej produkcji peletu, co w 2020 r. mogłoby przynieść 2 mln t. Rosja znalazła się w pierwszej trójce krajów produkujących pelety ENplus® w tym roku i może stać się światowym liderem w przyszłości. Konsumpcja krajowa w Rosji jest nadal bardzo niska. Zużycie krajowe szacuje się na niewiele ponad 10 proc. całkowitej produkcji. W wielu regionach tego rozległego kraju produkcja peletu jest nieopłacalna bez dotacji. Biorąc pod uwagę koszty dostawy, na przykład do Niemiec, Włoch lub Wielkiej Brytanii, w przypadku niektórych drobnych producentów sensowna staje się sprzedaż większości produkcji jednak w kraju. W momencie, gdy tylko składy opału zaczną profesjonalizować krajowy rynek sprzedaży, pelet drzewny z certyfikatem ENplus® może stać się również szeroko pożądanym paliwem w Rosji.

Pomimo odnotowywanego dynamicznego wzrostu popyt na to paliwo wciąż zwiększa się w Europie szybciej niż produkcja. Spoglądając na grafikę 2, w 2018 r. popyt na pelet w Europie wzrósł o 2,1 mln t w porównaniu do 2017 r., co stanowi wzrost o 8 proc., poniżej 11 proc. wzrostu zaobserwowanego w 2017 r., podczas gdy zdecydowanie sezony grzewcze 2016-2017 i 2017-2018 były zimniejsze niż w poprzednich latach w większości krajów UE. W 2018 r. popyt wzrósł zarówno w sektorze mieszkaniowym/komercyjnym, jak i na rynkach przemysłowych, odpowiednio o ok. 5 proc. i 13 proc. Ogólnie rzecz biorąc, popyt wzrósł zarówno na rynku przemysłowym (CHP), jak i mieszkaniowym (residential), ale również komercyjnym (commercial).

Rynek mieszkaniowy/komercyjny odnotował niewielki wzrost w większości krajów europejskich w 2018 r. w porównaniu do 2017 r. Można to wytłumaczyć dwoma głównymi (skorelowanymi) czynnikami. Po pierwsze, sezon grzewczy 2017–2018 wykazywał dość podobne zapotrzebowanie na energię jak w latach 2016–2017 w większości europejskich stref klimatycznych. Ponadto sezon grzewczy 2018–2019 startował dość mozolnie. Po drugie, sprzedaż urządzeń grzewczych w Europie nie wykazała gwałtownego wzrostu w tym okresie. Mimo to Szwecja i Francja zostały wskazane jako rosnące przykłady, ponieważ oba kraje odnotowały największy wzrost (w wartościach bezwzględnych) zużycia peletu jako paliwa w instalacjach mieszkaniowych (residential), ale również komercyjnych (commercial).

Jaki będzie 2020r. w Europie i Polsce?

Przypuszcza się, że w nadchodzącym 2020 roku Francja będzie wykazywać jeszcze silniejszy wzrost dzięki stałej sprzedaży urządzeń na pelet drzewny. Włochy odnotowały niewielki spadek, o 4,5 proc. zużycia peletu, ale nadal są największym konsumentem peletu mieszkalnego w Europie.

Wśród największych konsumentów zużywających najwięcej paliwa na cele mieszkaniowe są Włochy, Dania, Niemcy, Szwecja i Francja. Na wzrost konsumpcji granulatu przemysłowego w Europie, jak wiadomo, wpływa w znacznej mierze jej wzrost, który odnotowano w Wielkiej Brytanii i Danii.

Po trzech trudnych sezonach, głównie z powodu łagodnych zim, w tym sezonie w Polsce również odnotować można mało dynamiczny wzrost. Jak wiadomo, na przełomie lat 2016-2018 branża peletu drzewnego w Polsce zmieniła się radykalnie. W związku z rosnącym popytem, głównie na eksport do Włoch i Austrii, niektóre zakłady granulacji miały problemy z pozyskaniem wystarczającego wolumenu surowców do produkcji. Ceny surowców wciąż gwałtownie wzrastają, a sezon 2019/2020 charakteryzuje się bardzo łagodną zimą, co dodatkowo ma wpływ na spadek lokalnego popytu na rynku krajowym, pomimo istniejących dotacji do instalacji nowoczesnych kotłów klasy 5. Można jednak śmiało powiedzieć, że Polska nadal nie odbiega od reszty państw Europy Zachodniej i od kilku lat plasuje się w pierwszej dziesiątce największych producentów peletu drzewnego certyfikowanego w systemach ENplus/DINplus tuż za Niemcami, Austrią, Francją i Rosją.

W ostatnich latach Włochy doświadczyły ciepłych zim, a niezwykle chłodne jesienie nie mogły ich w pełni zrównoważyć ze względu zarówno na dynamikę rynku (główny sezon sprzedaży), jak i zachowania zakupowe konsumentów. Z drugiej strony, sprzedaż gwałtownie koncentruje się podczas zimowych skoków chłodu (poważnych, ale zazwyczaj krótkich), co powoduje pewne trudności w tradycyjnych modelach biznesowych.

Szereg działań politycznych ukierunkowanych na kwestię jakości powietrza, a także powiązane kampanie medialne również przyczyniły się do zmniejszenia sprzedaży na rynku, wpływając na konsumentów i wzywając niektórych producentów do skupienia się bardziej na produktach wysokiej jakości, a nie na wielkości produkcji. W ubiegłym roku chłodna wiosna częściowo złagodziła negatywny sezon zimowy, a zużycie granulatu nieznacznie spadło. Tak więc wszyscy patrzą na kolejny sezon zimowy, ponieważ może być to punkt zwrotny na rynku – pozytywny lub negatywny. Włoski rynek krajowy musi się ogólnie zreorganizować, aby wrócić do wysokiego poziomu i szybkimi wzrostami, jak to bywało w poprzednich latach.

Biorąc pod uwagę fakt ciągłego wzrostu zapotrzebowania na pelet drzewny w Europie i na świecie, można stwierdzić, że jego produkcja również i w Polsce nadal będzie rosnąć w najbliższych kilku latach. Efektem tego będzie nie tylko większy popyt i świadomość ekologiczna społeczeństw, ale przede wszystkim rozwój rynku lokalnego w naszym kraju. Polska, podobnie jak inne kraje producenckie, zmaga się z problemem dostępności surowca, który jest wykorzystywany również do produkcji m.in. płyt czy spalany przez energetykę zawodową. Należy również dodać, że zjawisko smogu, które w ostatnich latach staje się problemem większości polskich miast, jest przyczyną zmiany myślenia coraz większej liczby Polaków, a obligatoryjna wymiana kotłów na te klasy 5, które są bardziej wydajne i stanowią ekologiczne źródła ciepła, przyczyniły się do zwiększenia popytu na rynku lokalnym, co również bardzo cieszy lokalnych producentów.

Agnieszka Kędziora-Urbanowicz
wiceprezes Polskiej Rady Peletu
autoryzowany auditor
ENplus/DINplus

Tekst pochodzi z magazynu Biomasa

W świecie informacji czy w świecie komunikacji?

Media tradycyjne a media internetowe

Wprowadzenie

Przełom XX i XXI wieku to czas zderzenia dwóch kultur i cywilizacji. Pierwsza, to kultura druku – tradycyjna, rozwijająca się w spokojnym rytmie, oparta na typowych wartościach (rodzina, zdrowie, praca), językowa (prasa), z elementami dźwięku (radio) i obrazu (telewizja). To także cywilizacja powagi, wiedzy i prawdy, w której ludzie chcieli dzięki mediom dowiadywać się coraz więcej o świecie i używali ich znacznie rzadziej niż teraz. Druga, to kultura obrazu – nowoczesna, zmieniająca się w oszałamiającym tempie, bardzo różnorodna, jeśli chodzi o postawy, poglądy i wartości, obrazowo-dźwiękowo-językowa (internet, sieci komórkowe). Jest to cywilizacja zabawy, rozrywki i plotki, w której ludzie chcą dzięki mediom przeżywać emocje, boją się, że coś ważnego im umknie, dlatego są cały czas online, korzystają z mediów bez przerwy.

W latach dwudziestych XXI wieku w przestrzeni publicznej funkcjonują obok siebie prawie wszystkie media tradycyjne i najpopularniejsze media nowoczesne, choć ich charakterystyka i odbiorcy różnią się od siebie i to w bardzo istotny sposób.

Świat informacji – media tradycyjne

Media tradycyjne to od bez mała 100 lat trzy rodzaje: prasa, radio i telewizja, ze swoimi zaletami i wadami, które niespecjalnie zmieniły się w tym czasie, choć kultura XX i XXI wieku niektóre z nich bardziej wyostrzyła i/lub zmieniła ich znaczenie.

Prasa

Najstarsze ze współczesnych mediów o szerokim zasięgu, choć we Polsce w ciągu ostatnich 25 lat ten zasięg zmniejszył się z prawie 10 mln egzemplarzy kupowanych przez czytelników do około 1 mln w 2020 roku. Ta zmiana wynika z kilku przyczyn:

  • to medium ludzi starszych, którzy korzystają też, a może przede wszystkim, z telewizji i z radia. Im młodszy odbiorca, tym bardziej nie ma nawyku czytania prasy;
  • to medium „gorące”, które wymaga skupienia uwagi, koncentracji odbiorcy, myślenia o tym, co właśnie się czyta. Przy współczesnej różnorodności i nadmiarowości bodźców odbieranych przez człowieka to bardzo trudne, zwłaszcza dla osób młodszych i słabiej wykształconych;
  • to medium wymagające czasu i rytuału, „zatrzymania się” choć na chwilę, pozwolenia sobie na przynajmniej pół godziny (strony internetowe przegląda się przez kilka minut, gazetę czyta się co najmniej 20-30 minut) tylko dla siebie, co dla wielu osób jest dziś zupełnie nieosiągalne ze względu na tempo, w którym żyją;
  • to medium statyczne, bez ruchomych obrazków, które nie mizdrzy się do odbiorców, ale – zwłaszcza w przypadku dzienników, tygodników opinii i pism specjalistycznych – dostarcza najbardziej wiarygodnych i sprawdzonych informacji;
  • to także medium kosztowne, a z każdym miesiącem coraz droższe, bo coraz bardziej elitarne i luksusowe. Wiele osób woli zatem zapłacić jedynie abonament za łącze internetowe i korzystać z nowych mediów.

Trudno powiedzieć, czy to są wady, czy zalety prasy, natomiast jedno jest pewne – materiał wydrukowany w gazecie czy magazynie ma inny ciężar gatunkowy, ponieważ trzeba w stu procentach wziąć za niego odpowiedzialność. Trudno też o pomyłkę, bo proces weryfikacji jest znacznie dłuższy niż w innych mediach. Informacji w prasie naprawdę można wierzyć, oczywiście, o ile to prasa opiniotwórcza, a nie rozrywkowa (tabloidowa).

Radio

W ostatnich latach traci odbiorców jeszcze szybciej niż prasa, zwłaszcza jeśli nie jest medium, w którym przede wszystkim gra się znane i lubiane lub popularne w danej chwili utwory. Od trzydziestu lat jest medium tła z serwisem informacyjnym i publicystyką polityczną, kulturalną, ekonomiczną czy społeczną. Podobnie jak prasa, znajduje swoich odbiorców wśród ludzi starszych lub między trzydziestym a czterdziestym rokiem życia. Wielką popularnością wśród młodszych słuchaczy cieszą się trochę podobne do rozgłośni radiowej nowoczesne muzyczne media strumieniowe, np. Spotify, oraz radia internetowe (ogromny, nietypowy dla tego medium sukces w lipcu 2020 r. odniosło radio „Nowy Świat”, którego programu słucha ponad pół miliona odbiorców, wychowanych na Programie III Polskiego Radia, a więc w większości mających po czterdzieści, pięćdziesiąt lat).

Wymaga ogromnego zaangażowania w odbiór, jeśli ma być źródłem wiedzy o świecie, co bez bodźca wizualnego jest dla większości współczesnych odbiorców praktycznie niemożliwe. Stąd coraz częściej program radiowy można oglądać w internecie, choć to nadal statyczna forma komunikacji, zbliżona do telewizyjnych gadających głów

Telewizja
Najlepiej z mediów tradycyjnych radzi sobie telewizja, choć głównie dzięki odbiorcom 40+, którzy oglądają programy telewizyjne po kilka, kilkanaście godzin dziennie i powodują, że średnia oglądalność telewizji w Polsce na dobę przez jednego człowieka to około pięciu godzin (dane od stycznia do czerwca 2020 r.). Z pewnością jest to także skutek COVID-19, ale nawet przed pandemią były to 4 godziny i 14 minut dziennie. Telewizja jest medium „zimnym”, które nie wymaga tak wielkiej koncentracji jak prasa czy radio, widzowie szukają w niej głównie rozrywki (największą oglądalność ma sport, seriale i filmy), często wybierają ją jako medium towarzyszące przy jedzeniu, spotkaniu towarzyskim, a nawet przy pracy.

Dzięki „migającym obrazkom” telewizja sprawuje „rząd dusz” nad swoimi widzami, dlatego coraz częściej stacje telewizyjne opowiadają się po którejś ze stron politycznego sporu. O Telewizji Publicznej mówi się, że to „TVP PiS”, a o TVN, że to medium Koalicji Obywatelskiej. Na pewno nie można uznać dziś jakiejkolwiek telewizji za dbającą o obiektywizm albo za dostarczającą widzom rzetelnych, prawdziwych i neutralnych informacji.
Nie tylko z tych powodów wśród młodych widzów oglądanie telewizji to „obciach”. Zamiast tego włączają w internecie platformy typu: Canal+, HBO Go, Netflix czy Apple TV lub przeglądają kanały wideo czy media społecznościowe.

Świat komunikacji – media internetowe (nowe nowe media)

Uświadomienie sobie, że internet w funkcjonalnej, komunikacyjnej i medialnej formie to tak naprawdę tylko około 20 ostatnich lat u wielu jego użytkowników wywołuje konsternację – przecież nie ma życia poza internetem.
Tymczasem w zasadzie wszystkie tzw. nowe nowe media korzystają z internetu jako sposobu transmisji swoich komunikatów do odbiorców, a w związku z dwoma bardzo istotnymi procesami komunikacyjnymi – konwergencją (połączeniem mediów) i remediacją (dopasowaniem informacji, publicystyki i rozrywki do internetu) – nie sposób dzisiaj mówić o nowej prasie, radiu czy telewizji, tylko mówi się o źródłach czy mediach internetowych.

Portale i wortale informacyjne
Możliwość zamieszczania wydarzeń i informacji o nich niemalże w czasie rzeczywistym powinna pozwalać na uzyskanie wszystkich ważnych informacji przez użytkownika portalu i wyeliminować potrzebę korzystania z mediów tradycyjnych. Jednak na portalach informacyjnych typu: wp.pl, onet.pl czy gazeta.pl tych informacji jest za dużo, w dodatku często niesprawdzonych (w ostatnich latach kilkakrotne informowanie o śmierci znanych osób na podstawie pogłosek, które okazały się nieprawdziwe), co powoduje, że strony te są traktowane jako zbiór ciekawostek, sposób spędzania wolnego czasu, zwłaszcza przez ludzi młodych. Chcą one być gazetą i telewizorem w jednym, a czasami nawet radiem i w efekcie są niczym. Masa reklam, algorytmy, według których wyświetlane są przede wszystkim interesujące (przynajmniej statystycznie) materiały dla danego użytkownika, materiały wideo, które mają zastąpić teksty, powodują, że człowiek starszy czuje się szybko znużony kontaktem z takim medium i niepoinformowany w wystarczający sposób. To także zupełnie inne językowo teksty niż te, które pojawiają się w mediach tradycyjnych, zwłaszcza w prasie. Teksty prasowe to estetyczna przyjemność, obcowanie z językiem literackim, w przypadku tytułów adresowanych do elit często wyszukanym, trudnym w odbiorze, pełnym dwuznaczności i niedomówień. Tymczasem na portalach i wortalach trudno szukać felietonów, długich reportaży czy zapomnianych esejów. To teksty informacji, relacji i komentarzy, świadomie napisane językiem użytecznościowym – prostym, zrozumiałym dla każdego, jednoznacznym, uzupełnione często ilustracjami lub filmami.

Media tradycyjne, a zwłaszcza prasa, to informacyjna uczta, a portale i wortale informacyjne to komunikacyjny fast-food, smacznie podany, przyjemny, ale niespecjalnie sycący.

Media społecznościowe – profile medialne, aplikacje (tweety i TikToki)

Większość nowych nowych mediów i mediów tradycyjnych ma swoje wersje w internecie i w postaci stron, i w postaci profili na portalach społecznościowych, i przez Twittera czy TikToka czy YouTube. I jeśli uzna się, że portale i wortale informacyjne raczej nie przekazują sensownie wiadomości, to media społecznościowe z pewnością skupiają się na komunikacji i tylko komunikacji.

Wszystkie zamieszczane tam materiały są komunikatami marketingowymi, zapewne bardziej public relations niż reklamowymi, upewniającymi odbiorców, że obserwowane przez nich media mają system wartości, są etyczne i dają mu dobrą rozrywkę. To najczęściej komunikaty najlepsze z najlepszych, które zawsze mają oczarować, zszokować lub wprowadzić w dobry nastrój poznających go odbiorców. Z pewnością nie są to komunikaty informacyjne.

Aplikacje komputerowe w służbie mediów

Najprościej byłoby napisać, że to mobilne wersje mediów internetowych, ani gorsze, ani lepsze od nich. Ze względu na ograniczenia technologiczne, które być może zakończy powszechne wykorzystanie do transmisji danych sieci 5G, na razie główną korzyścią z korzystania z aplikacji i wersji mobilnych jest możliwość bycia online w dowolnym momencie.

Zakończenie

Dyskusja o tym, czy media tradycyjne są lepsze niż media internetowe i na odwrót, przypomina wykpiwany przez wielu spór o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiejnocy.
Odpowiedzieć na to pytanie musi sobie sam każdy z czytelników, słuchaczy, widzów czy użytkowników internetu, zastanawiając się przede wszystkim nad tym, czego szuka w komunikatach medialnych.

Jeśli potrzebuje rzetelnej informacji, a kontakt z mediami to dla niego swoisty rytuał i ma na niego czas, to odbiór mediów tradycyjnych da mu więcej satysfakcji, dostarczy prawdziwej wiedzy, uczyni świat bardziej zrozumiałym. Oczywiście, zwłaszcza w prasie będzie też bardziej wykwintnie, estetycznie i poważnie.

Jeśli natomiast szuka prostych diagnoz, szybkich rozwiązań, emocji i pogłosek, to media internetowe tym właśnie w większości się karmią. To także niewyszukana rozrywka i otrzymywanie dokładnie tego, czego się chce.
Tak jak warto obchodzić i Boże Narodzenie, i Wielkanoc, tak też warto w przemyślany sposób korzystać i z mediów tradycyjnych, i z mediów internetowych, bo podobno media stały się w XXI wieku granicami naszego świata, czyli tyle wiemy o świecie, ile przeczytamy, usłyszymy, zobaczymy lub „wyserfujemy”.

dr hab. Paweł Nowak, prof. KUL
Katedra Języka Mediów i Komunikacji Społecznej
Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II

Rozmowy z firmami

W przeciągu kilku miesięcy sytuacja wielu firm zmieniła się diametralnie. W mediach możemy przeczytać komentarze, jak przedstawiciele różnych branż poradzili sobie z zaistniałą sytuacją, jakie zmiany wprowadzili i jaką strategię obrali na przyszłość, aby dostosować się do panujących czasów. My o spostrzeżenia na temat branży kominkowej zapytaliśmy ludzi z nią związanych. Poniżej przedstawiamy opinie zarówno producentów, jak i firm handlowych na zagadnienia związane z branżą.

Firma tylko kominkowa czy może coś jeszcze. Jeśli tak, to co?

Bartłomiej Sirko, Kominteka: Nasza firma jest oficjalnym partnerem marki La Nordica Extraflame w Polsce. Posiadamy szeroką ofertę wkładów kominkowych, piecyków, kuchni, a także oferujemy klientom duży wybór kotłów na pelet i drewno o różnej mocy i wielkości. Uważam, że rozszerzanie oferty o nowe produkty i urządzenia jest bardzo dobrym pomysłem na rozwój firmy. Obecnie klienci w coraz większym stopniu zwracają uwagę na dbanie o czyste powietrze i poprawę komfortu życia. Interesują się odnawialnymi źródłami energii i stawiają na kompleksowość. Szukają zarówno piecyków, jak i kotłów na pelet. Zauważamy ogromne zainteresowanie branżą peletową, dlatego działalność naszej firmy poszerzyliśmy również o szkolenia dla handlowców i instalatorów na temat kotłów oraz piecyków na pelet.Mała firma, bo „elastyczna” czy duża, bo „silniejsza”?



Piotr Wentlant, Wentor: Nasza firma zajmuje się importem urządzeń grzewczych. Zaczynaliśmy od kominków, lecz obecnie w swojej ofercie mamy również pompy ciepła, kotły na pelet oraz na gaz. Świat cały czas idzie do przodu i należy się do niego dostosowywać. Bycie dużym importerem otwiera nam drzwi u większości europejskich producentów. To właśnie jest nasza przewaga nad producentami. Gdy rynek się zmienia, my w bardzo szybkim czasie jesteśmy w stanie uzupełnić naszą ofertę o nowe produkty od doświadczonych producentów w danej branży. Producent nie ma tak łatwo jak my. Dzięki temu nasza oferta zawsze jest atrakcyjna dla firm instalacyjnych. Jesteśmy jedyną firmą, która prezentuje ofertę najlepszych europejskich producentów z sektora grzewczego.


Łukasz Darłak, Darco: Nasza firma jest w dość specyficznej sytuacji, jesteśmy klasyfikowani jako firma duża, ale de facto to taka „najmniejsza z dużych”. To niezbyt korzystny układ, z jednej strony mamy sporo dodatkowych obowiązków (np. obligatoryjne audyty energetyczne, wdrożenie PPK czy dodatkowe raportowanie), z drugiej strony nie mamy specjalnie szans ubiegania się o dotacje, gdyż albo są niedostępne z racji sporej skali przedsięwzięcia, albo w ogóle ich nie ma. Pod tym kątem wolałbym być „dużą średnią firmą”, niż „małą dużą”, no ale to nie mnie decydować. Na pewno duża firma to większa bezwładność, trudniej szybko reagować na zmieniające się sytuacje, pracownicy mają tendencje do zamykania się w obrębie własnych obowiązków. A osoby zarządzające muszą zdawać się na procedury i liczby, niż bezpośredni kontakt. To bardzo trudne, zwłaszcza na początku, gdy trzeba delegować swoje kompetencje i zawierzyć komuś, że zrobi to dobrze i uczciwie. To, co z kolei jest na plus, to fakt, że my, jako zarządzający, nie musimy znać się na wszystkim, dysponujemy zespołem ludzi, którzy wyznaczone zadania zrobią lepiej niż my sami. Jeśli oczywiście zespół jest kompetentny i zgrany, na szczęście taki u nas od lat funkcjonuje.

Produkcja, handel, usługi kominkowe – razem czy osobno?

Paweł Tyczyński, Hitze: Mówi się, że im więcej, tym lepiej. Zgadzamy się z tym stwierdzeniem w odniesieniu do szerokości oferty dostępnych u nas modeli. Klienci lubią mieć wybór. Jednak myśląc o biznesie całościowo, w Hitze jesteśmy przekonani, że lepiej jest koncentrować się na węższym zakresie działalności. U nas jest to produkcja wysokogatunkowych wkładów kominkowych oraz efektywna współpraca z gronem polecanych salonów kominkowych oraz profesjonalnych instalatorów. Chcemy być dalej postrzegani jako solidny partner, a nie konkurent. To właśnie oznaczałoby rozszerzenie biznesu o bezpośrednią sprzedaż detaliczną oraz usługi instalacyjne. Odpowiadając na pytanie, czy warto… pewnie tak, ale tylko w krótkim okresie czasu. Taka kompleksowa strategia dla produktu, jakim jest kominek, pozbawia markę kluczowego czynnika sukcesu w tej branży, czyli zaplecza polecających nas zadowolonych dystrybutorów. Więc jeśli chodzi o Hitze, my chcemy tylko produkować. Tylko i aż. Dlatego każdego dnia pracujemy nad tym, aby robić to coraz lepiej.


Konrad Kućmierz, Eko-Term Kućmierz: Osobno. Sprzedaż bez fachowego doradztwa jest troszkę nie po drodze. Dlaczego? Ludzie, którzy sami decydują co kupują, bez doradztwa, tylko przez kliknięcie w klawiaturę mają zwykle marne szanse, aby umiejętnie używać urządzenie. Nie ulega wątpliwości, że bez dobrego szkolenia, nie wspominając o mądrym doborze i sprzężeniu palenisko-powietrze-komin, użytkownicy mają niewielkie szanse na to, że będą umieli właściwie korzystać z urządzeń. Jeżeli coś „nie zagra”, to potem taki kominek („zabudowany” przez osobę niezajmującą się tym profesjonalnie) stoi nieużywany i buduje złą opinię kominkom. Ludzie nie są nawet świadomi, że posiadają potencjał źle wykorzystany (źle dobrany, źle podpięty, bez wiedzy, bez doświadczenia). Nie zmienię zdania, że zakup zegarka, lampy, radyjka, serwetki, opiekacza do chleba „plug and play” to zakup mało ryzykowny i jego realizacja w systemie „kup teraz z dostawą do domu” ucieszy z reguły kupującego, sprzedawcę i producenta. Nie zmienię zdania, że jeżeli nasza branża ma się mieć lepiej, to powinna się kierować w stronę profesjonalizmu i kontaktu personalnego (unika się wówczas błędów doboru i instalacji), a sprzedaż, zwłaszcza internetowa, powinna być spychana na margines. Przykład: sprzedaw­ca internetowy sprzedaje sprzęt marki X. Klient kupuje co chce, bo ma do tego pełne prawo. Sam decyduje jak podłączy, czym zapali. Jeżeli tylko coś nie działa i będzie niezadowolony, to obrywa się marce X. Leci wtedy informacja na forach, że marka X to oferuje niskiej jakości produkty, bo on ma szybę czarną, a na stronie internetowej producenta X i na stronie sprzedawcy szyby są super czyste, a przed kominkiem siedzi zadowolona rodzina. Takie mam zdanie wyrosłe z doświadczenia. Przy obecnej gigantomanii polskich producentów moje zdanie kłóci się ze słupkami, progresem, targetem i wszystkim tym, w co w swym pędzie i walce o rynek poobrastali producenci. Nie piszę tego bynajmniej złośliwie, bardziej jako obserwator tego, co widzę. Często jest za dużo, za tanio i za „byle jak”. Liczy się obrót.

Firma kominkowa w internecie czy w realu? Dlaczego warto i w jaki sposób działać również w sieci?

Oliver Bartnik, Galeria Kominków: Myślę, że zamykanie się na jakiekolwiek kanały w dzisiejszym świecie byłoby ogromnym błędem. Sferę internetową oraz realną traktujemy bardziej jako dwie uzupełniające się, aniżeli wykluczające. Prezentacja oferty w internecie pozwala na szybsze dotarcie do większej liczby potencjalnych klientów. Dobrze działająca strona internetowa jest wizytówką dla każdej firmy i przeważnie pierwszym kontaktem, jaki potencjalny klient z nią ma. Jednak sama prezentacja oferty w internecie nie jest wystarczająca, szczególnie w przypadku urządzeń, jakimi są kominki. Jest to inwestycja na lata, nie dziwne więc, że osoby szukające kominka w internecie chcą po wstępnym wyselekcjonowaniu produktów obejrzeć i ocenić je na żywo. Jako producent i dystrybutor marek Uniflam oraz Invicta dokładamy wszelkich starań, aby nasi klienci mieli do dyspozycji oba kanały sprzedaży równolegle. Stale rozwijamy sieć salonów partnerskich, które eksponują nasze produkty, oraz dbamy o ich odpowiednią ekspozycję w internecie, co w ostatnich miesiącach okazało się szczególnie ważne.

Rozmawiała Magdalena Balicka

Siła małej firmy

Żyjemy w ciekawych czasach. Pandemia koronawirusa była i jest dla wszystkich wyzwaniem, z którym musimy się mierzyć zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. W branży kominkowej wiele jest małych, rodzinnych biznesów, głównie firm wykonawczych pracujących w niewielkich zespołach, a okres pandemii pozwolił na refleksję i spojrzenie na słabości takiego modelu biznesowego, jak i na jego mocne strony.

Najważniejszy kontakt z klientem

Z wielu przeprowadzonych przez nas przez ostatnie lata rozmów z przedstawicielami firm wykonawczych wynika, że dobrze się mają te biznesy, które stawiają nie tylko na profesjonalizm i specjalizację (np. usługi zduńskie), ale też i na relacje. Kontakt z klientem jest kluczowy. W obecnych warunkach zarówno a, jak i klienci chętnie korzystają z różnego typu komunikatorów. Już nie tylko rozmowy telefoniczne, ale i online weszły do kanonu. W trakcie tych drugich możemy nie tylko uzgodnić pewne rzeczy bez wychodzenia z domu, ale też obejrzeć miejsce budowy kominka czy pieca, obejrzeć przyłącze itp. Z pewnością będzie to bardziej utrudnione niż normalnie, ale mimo wszystko jest możliwe. Umiejętność odnalezienia się w takich realiach była koniecznością. Nowoczesne komunikatory nie zastąpią jednak kontaktu fizycznego, który mimo wszystko będzie konieczny. W firmach wykonawczych okazało się, że nie jest to duży problem, bo przy zachowaniu zalecanych środków ostrożności spotkania są możliwe. Co więcej, zazwyczaj i tak były to spotkania indywidualnie umawiane, na spokojnie, z zagwarantowanym zapasem czasu dla klienta, aby omówić bez pośpiechu wizję i potrzeby inwestorów.

Praca nad marką osobistą

To kwestia, która często w różny sposób jest akcentowana przez firmy wykonawcze. Paweł Narowski z CeramisArtu podkreśla, że etap rozmów i przedstawiania wizji jest czasochłonny oraz wymaga niejednokrotnie wielu spotkań w odległych miejscach. Jest to inwestycja, która nie zawsze musi się przełożyć na realizację, ale w wielu przypadkach tak jest. Okazując klientowi faktyczne zaangażowanie w projekt, wykazując się wiedzą i będąc faktycznym przewodnikiem po procesie inwestycyjnym, budujemy markę osobistą opartą na czymś więcej niż prosta transakcja kupna – sprzedaży. Klient, który trafia do rzemieślnika-pasjonata otrzymuje coś więcej niż kominek czy piec – wprowadza do domu rzemiosło, sztukę, odrobinę artyzmu, a przede wszystkim indywidualną realizację z ogniem. Pasją do kafli zaraża też Joanna Gardyńska, która w swoich zasobach zgromadziła już całkiem sporą kolekcję kafli z różnych wytwórni. Takich przykładów w Polsce jest więcej. Każda z tych firm swój sukces opiera właśnie na indywidualnym podejściu do klienta, budowaniu relacji i pasji do tematu ognia. Dużo łatwiej jest przecież „coś” sprzedać pasjonując się tym tematem i zarażając tą pasją klienta. Ośmielę się stwierdzić, że firmy wykonawcze prowadzone z rzeczywistą pasją i miłością do kominków i pieców dużo łatwiej przekonają klientów do swoich usług. Jednak budowanie relacji z klientem to często proces długotrwały i od pierwszych rozmów do finalizacji realizacji może upłynąć nawet rok czy dłużej. Dlatego jest to zdecydowanie droga dla cierpliwych. Jest to też droga dla indywidualnych projektów, dopracowanych i często kosztownych, a nie typowych realizacji robionych według ustalonego schematu.


Podsumowując, siłą małej firmy wykonawczej zawsze będzie umiejętność budowania relacji. Nastawienie tylko sprzedażowe nie jest najważniejsze, dużo ważniejszy jest kontakt z drugim człowiekiem, co w obliczu pandemii mogliśmy jeszcze bardziej docenić. Fachowe doradztwo, rzeczywiste zainteresowanie stworzeniem czegoś na miarę i zaangażowanie to droga nie łatwa, ale dająca satysfakcję z wykonanej pracy i pozostawiająca po sobie zadowolonego klienta.

Aldona Mazurkiewicz