Na stronach Rządowego Centrum Legislacji pojawił się projekt zmian w ustawie o zmianie ustawy o odnawialnych źródłach energii. Właściwie już sam tytuł tego aktu prawnego przyprawia o ból głowy każdego polonistę i jest dowodem na niekończący się proces zmian, rewizji i doraźnych poprawek, które już dawno wypaczyły cel i ideę tego aktu prawnego.
Najnowsza zmiana jest o tyle zaskakująca, że wprowadza z jednej strony przepisy o charakterze interwencyjnym jako reakcję na panującą pandemię COVID-19, z drugiej jednak strony obala zapowiadane wcześniej przepisy, którymi miało być Rozporządzenie o Drewnie Energetycznym. To właśnie w art. 119 Ustawy o zmianie ustawy OZE, odwoływano się jako do delegacji ustawowej, w której „minister właściwy” określi cechy wymiarowo – jakościowe jakie ma spełnić drewno energetyczne, aby formalnie zostało zakwalifikowane jako biomasa do wytwarzania energii w systemie wsparcia OZE.


Tymczasem zamiast oczekiwanego od lat rozporządzenia mamy zmianę, która w zasadzie wprowadza dużą swobodę w określeniu przez Lasy Państwowe, czyli de facto sprzedającego, czy dane drewno jest drewnem energetycznym, czy też nie. Oznacza to, że zaangażowanie, praca i czas wielu osób poświęcone na wypracowanie treści tego rozporządzenia poszło na marne, a w zamian dostajemy znowu prowizorkę w postaci czasowego przepisu o bardzo niejasnym i dyskusyjnym charakterze.

Skąd zmiany w definicji drewna energetycznego?

Jednak to nie sama treść zmian do ustawy o zmianie ustawy o odnawialnych źródłach energii wzbudziła największe emocje, co zamieszczone na stronach Rządowego Centrum Legislacji, zapisy dotyczące uzasadnienia ich wprowadzenia. Otóż możemy w nich przeczytać, że głównym celem wprowadzonych zmian jest umożliwienie Lasom Państwowym sprzedaży drewna, którego jak twierdzą, nie mogą sprzedać z uwagi na spowolnienie gospodarki spowodowane panującą pandemią COVID-19. Jak czytamy: ,,Na skutek pandemii fabryki mebli wtrzymały produkcję. Zamówienia na drewno spadły, a wraz z nimi przychody ze sprzedaży drewna. Brak rozszerzenia rynków zbytu surowca drzewnego będzie pociągał straty dla Skarbu Państwa, którego majątkiem zarządza Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe, jak również przyczyni się do zatrzymania pozyskania w lasach, co może skutkować bankructwem przedsiębiorstw z branży usług leśnych”. Jako kolejne argumenty podaje się kwestie pożarowe związane z zalegającym w lasach drewnem oraz zagrożenie kornikiem.
Biorąc jednak pod uwagę opinie środowiska przemysłu drzewnego skupiające zakłady przerobu drewna, argumentacja stojąca za inicjatorami zmian w przepisach nie jest do końca zasadna.


Przede wszystkim zarzuca się, że Lasy Państwowe chcą sobie „załatwić” zbyt na pozyskiwane drewno przy użyciu korzystnych przepisów, pomijając jednocześnie normalne działania rynkowe, jakim jest po prostu redukcja ceny drewna i sprzedanie go na warunkach akceptowalnych przez rynek. Firmy zajmujące się przerobem drewna wskazują, że ceny drewna w LP, szczególnie dla małych i średnich przedsiębiorstw przemysłu drzewnego, są bardzo wysokie, w niektórych przypadkach całkowicie niekonkurencyjne do drewna importowanego na przykład z Czech. Lasy Państwowe jednak w żaden sposób nie wpływają na większą sprzedaż poprzez konkurencyjną politykę cenową, a po prostu próbują „wypchnąć” duże wolumeny drewna przez stworzenie dla siebie „furtki” w przepisach.
Dziś nie wiemy jakie będą dalsze losy tego projektu z uwagi na fakt, że nie spotkał się on z entuzjazmem nawet w samym rządzie, co można stwierdzić czytając korespondencję w tej sprawie z Ministerstwa Rozwoju, które jednoznacznie nie zgadza się na usunięcie zapisu o zniesieniu art. 119 a z ustawy o zmianie ustawy o OZE. Jednak biorąc pod uwagę silną presję Lasów Państwowych i korzystanie ze „spec-trybu” przeciwdziałania skutkom pandemii COVID-19, możemy się spodziewać dalszego ich procedowania.

Drewno energetyczne a branża pelletu

Na całą sytuację warto spojrzeć przyjmując optykę polskiej branży pelletu drzewnego, która dotychczas nieprzerwanie rośnie pomimo „ciepłych zim” i wielu innych przeciwności. Otóż jak wiemy, jest ona ściśle związana z rynkiem surowca do produkcji granulatu. Pellet drzewny w Polsce, którego wytwarza się już blisko 1,5 miliona ton rocznie, jest produkowany z pozostałości poprodukcyjnych przemysłu drzewnego. Im więcej przerabianego drewna w postaci surowca, tym więcej pozostałości poprodukcyjnej w postaci wiórów, trociny, zrębki, a tym samym większy wolumen surowca do produkcji pelletu drzewnego i jego dostępność na rynku. Nie trzeba być wielkim analitykiem rynkowym, by zauważyć, że proponowane przepisy stwarzają istotne ryzyko, że duża część drewna, jako drewno energetyczne, trafi nie do przemysłu drzewnego w celu dalszego przerobu, a bezpośrednio do energetyki zawodowej w celu produkcji energii. Taka sytuacja w mojej ocenie tylko pogłębi problemy z dostępnością surowca do produkcji pelletu, co przyniesie zarówno ograniczenia w rozwoju tego sektora, ale również – o czym należy pamiętać – wpłynie negatywnie na rządowy program „Czyste Powietrze”, ponieważ pellet, jako czyste paliwo ze źródeł odnawialnych dla gospodarstw domowych na cele grzewcze, stanowi istotny element tego programu.


Adam Sarnaszek
Prezes Zarządu
BIOCONTROL Sp. z o.o.

Autor jest członkiem – założycielem i prezesem zarządu Polskiej Rady Pelletu, a również ekspertem działającym od wielu lat w zakresie dokumentowania i uwierzytelniania biomasy na cele OZE.

Tekst pochodzi z Magazynu Biomasa

Rośnie stawka VAT na drewno opałowe

Od dnia 1 lipca 2020 roku weszły w życie przepisy znacznie podwyższające stawkę podatku od towarów i usług (VAT) obowiązującą drewno opałowe. Można to wprost przetłumaczyć na podwyższenie ceny energii z biomasy leśnej. Z punktu widzenia ekologii i ochrony klimatu jest to informacja negatywna. Biomasa drzewna jest bowiem odnawialnym źródłem energii. Zgodnie z polityką klimatyczną Europy powinno się zwiększać udział takiego rodzaju ciepła w całkowitym miksie energetycznym, czyli promować.

Wzrost podatku aż o 15% do działań promocyjnych nie należy.

Mamy w Polsce służby, które kreują politykę klimatyczną i jest to osobne Ministerstwo Klimatu. Dziwi fakt, że resort ten nie potrafił dopilnować, żeby ustawa tego typu nie czyniła energii odnawialnej droższą i przez to mniej dostępną. Tym bardziej, że treść ustawy (z dnia 9 sierpnia 2019 r. o zmianie ustawy o podatku od towarów i usług oraz niektórych innych ustaw – Dz. U. poz. 1751 z późn. zm.)  jest znana już od niemal roku.

Być może taką postawę można wytłumaczyć tym, że Ministerstwo Klimatu współpracuje blisko z Polskim Alarmem Smogowym. Z organizacją, która, jak twierdzi jej prezes, nie ma celów ekologicznych tylko osiągnięcie odpowiedniego wskaźnika jakości powietrza. Wprowadzanie zakazów spalania paliw stałych czy podwyższanie podatków na odnawialne źródła energii kojarzy się z działaniem na zasadzie „cel uświęca środki”. To jest ekologii obce, bo liczy się zrównoważony rozwój a podejmowanie radykalnych działań musi być najpierw przeanalizowane pod kątem szerokich konsekwencji. W tym wypadku zaniedbany jest interes klimatyczny Polski i Europy. Zasadne staje się pytanie czy współpraca Ministerstwa Klimatu z Polskim Alarmem Smogowym nie ogranicza tego resortu. Może warto o to spytać Prezydenta i Premiera RP, żeby bardziej obiektywnie tę zażyłość mogli ocenić i ewentualnie przeprowadzić rozmowy z ministrem.

Krzysztof Woźniak, Polskie Forum Klimatyczne

zielonecieplo.pl