Historia jak z filmu…

Barwne opowieści o wielkich firmach, które kiedyś zaczynały w garażu, nie muszą wcale pochodzić zza oceanu. Mamy wiele polskich firm, również tych zajmujących dzisiaj czołowe miejsca w biznesowych rankingach i znanych również poza granicami, które tak właśnie zaczynały… od paru dolarów czy marek zarobionych w wakacje, od garażu lub stodoły, straganu na targu, spawarki lub betoniarki, rozwożenia towaru maluchem…. Okazuje się, że również w branży kominkowej takie scenariusze są możliwe, a powstanie i rozwój firmy Kratki to jeden z najlepszych, jakie widziałem.

Dawno temu pod Radomiem…

Po transformacji politycznej i gospodarczej z 1989 roku nastąpiło ożywienie w budownictwie. Domki i domy powstawały jak grzyby po deszczu, a w każdym musiał być… kominek.

„Musiał”, bo infrastruktura nie nadążała za tempem budowania i w wielu przypadkach kominek na powszechnie dostępne drewno był podstawowym źródłem ogrzewania. „Musiał”, bo kominek stał się też wyznacznikiem pozycji społecznej. Wkłady kominkowe oraz cały osprzęt do budowy kominków, rury spalinowe, Kratki wentylacyjne, silikony uszczelniające pochodziły wówczas z importu, z Francji, Norwegii, Niemiec… Były wprawdzie jakieś chałupnicze próby robienia kominkowych wkładów i osprzętu w Polsce, i chociaż pozornie to takie proste, to nikomu się to na skalę przemysłową nie udało. Dopiero Marek Bal okazał się nie tylko innowacyjnie myślącym, ale skutecznym organizatorem polskiej produkcji kominkowych kratek wentylacyjnych oraz wkładów kominkowych.

Wymiary jego metalowych kratek wentylacyjnych powielały sprawdzone od lat „francuskie” wzorce. Żeliwne wkłady kominkowe miały fasady optymalnie wykorzystujące dewizową wówczas witroceramikę. Estetyka i jakość – a co najważniejsze ceny – były na atrakcyjnym poziomie, a wszystko doskonale pasowało do modnego wówczas sloganu „Teraz Polska”.

Podstawowy asortyment kratek oraz kilka modeli rozsądnie wycenionych żeliwnych palenisk kominkowych o polskich imionach, jakie na początek pojawiły się z KRATEK, wstrząsnęły opierającym się na imporcie rynkiem. A wszystko zaczęło się w małym domku i gospodarczych przybudówkach na ulicy Gombrowicza w podradomskiej Wsoli.

Duży może więcej

Jestem na tyle stary i na tyle długo obecny w polskiej branży kominkowej, że pamiętam początki firmy Kratki na Gombrowicza. A nawet pamiętam co było „przed” i okoliczności, które Marka Bala do kominkowego asortymentu zainspirowały, a nie do np. mebli czy mrożonek warzywnych. Nie bez znaczenia był fakt, że Radom to miasto od lat specjalizujące się w precyzyjnych wyrobach metalowych, a metalowe w końcu są i Kratki oraz kominkowe wkłady. Asortyment produktów, zarówno kominkowych wkładów, jak i kratek, powiększał się i zwiększała się też wielkość produkcji KRATEK, które – by sprostać zamówieniom – dostawiały kolejne hale… namiotowe.

To, co stało się pomiędzy rokiem 1998 a obecnym rokiem 2023 w firmie Kratki, jest w branży kominkowej wręcz zjawiskowe. Atrakcyjny obiekt biurowo-ekspozycyjny, hale produkcyjne i magazynowe w kolejnych lokalizacjach, następne hale w budowie, nowoczesny park maszynowy, lasery i roboty spawalnicze, jakie kiedyś z wypiekami na twarzy oglądałem gdzieś w Europie, oglądam teraz tutaj, pod Radomiem. Jednak Polak potrafi! Czy bliżej, Marek Bal i Kratki potrafią!

Do wkładów odlewanych z żeliwa doszły żeliwne piecyki. Na kolejnym etapie rozwoju firmy pojawiły się również wkłady kominkowe stalowe, a potem też stalowe piecyki wolno stojące.

Do palenisk na drewno dołączyła szeroka gama modnych palenisk na bioetanol, biokominków.

Znowu Kratki wstrząsnęły rynkiem, bo estetyczne biokominki ich produkcji skalkulowane zostały na bardzo przystępnym poziomie i zaczęły trafiać nie tylko do polskich domów, ale i mieszkań.

Asortyment urządzeń do wnętrz od jakiegoś czasu uzupełniają różne formy palenisk ogrodowych. Dystrybucja poprzez sieć 250 salonów firmowych i partnerskich wspomagana jest przez własny sklep internetowy, co było jednym z kolejnych działań firmy patrzącej w przyszłość odważniej niż inni w branży.

Z Wsoli w świat

Zajęcie zdecydowanie wiodącej pozycji na polskim rynku nie wystarczyło dynamicznej firmie, więc kominki KRATEK zaczęły trafiać również na rynki zagraniczne, w tym bardzo wymagające. Dobre produkty oraz zmotywowany zespół młodych ludzi sprawiły, że już nie tylko w Poznaniu, ale na wielu imprezach targowych w Europie, można było ekspozycje KRATEK spotkać. Z obecnością produktów KRATEK na rynkach, które dotąd uważano za „swoje”, pogodzić się musieli uznani producenci z całej Europy: Francuzi, od których uczyliśmy się kominków, solidni Niemcy, podobno znający się najlepiej n  kominkowym cieple Skandynawowie… 

Produkty firmy Kratki trafiają obecnie do ok. 60 krajów, do stałych odbiorców, ale też (w pojedynczych egzemplarzach) w wiele egzotycznych miejsc. Już około 1,5 miliona użytkowników na całym świecie ma w swoich domach i ogrodach produkty z Wsoli. Produkty są innowacyjne, dobrej jakości (szczególnie produkowana pod tym kątem seria PRO), zdobywają uznanie nie tylko wymagających użytkowników, ale też otrzymują wiele prestiżowych wyróżnień. Kratki są też zdobywcami wielu PŁOMIENI Świata Kominków. Nie tylko za innowacyjne produkty, ale też np. za wyjątkową aktywność medialną czy działania charytatywne, ostatnio również w zakresie wsparcia udzielanego dotkniętej wojną Ukrainie.

Piecyk Enyo Kratki

Wczoraj, dzisiaj, jutro

Kilka lat temu producenci kominków stanęli przed koniecznością spełnienia wysokich wymagań ekologicznych dyrektywy Ekoprojekt. Kratki na długo przed wymaganym terminem wejścia dyrektywy w życie przygotowały swoje produkty i zaoferowały je nabywcom.

Czas obecny to czas po covidowych ograniczeniach oraz czas następstw rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Z jednej strony z powodu zakłóceń w łańcuchu dostaw wiele firm, w tym Kratki, starają się maksymalnie sieć dostaw skrócić lub je… wyeliminować i samemu produkować kupowane dotąd gdzieś-tam elementy. Z drugiej strony zapotrzebowanie na opalane drewnem urządzenia tak wzrosło, że firma zmuszona była ograniczyć nieco mniej popularny asortyment i wprowadzić „zieloną linię”, by produkować szybciej i więcej tych najbardziej poszukiwanych modeli.

Dopóki nie ustabilizuje się rynek, dopóki czas oczekiwania na pożądane teraz piecyki nie skróci się, nie ma mowy o wprowadzaniu do produkcji nowości, chociaż wiele z nich można już w firmie oglądać nie tylko na komputerach projektantów, ale i „na żywo”. Sytuacja na rynku paliwowym też jest daleka od normalności. Kominki gazowe LEO to nowość roku 2018, którą pokazały Kratki na targach w Las Vegas, w USA, i tam też uzyskały dopuszczające do sprzedaży certyfikaty. LEO i inne gazowe modele czekają u nas na swój czas, bo polski rynek palenisk gazowych chwilowo zamarł. Kratki są przygotowane na stabilizację cen gazu, zapewniając również nowe propozycje urządzeń na gaz.

Pellety? Kratki propozycje piecyków już miały, podobnie jak i pelletowych kotłów c.o. Może również do nich powrócą, gdy nadejdzie odpowiedni moment.

Kratki swoją ofertę palenisk uzupełniają, koncentrując się głównie na najbliższej okolicy (m.in. ze względów serwisowych) o inne rozwiązania ekologiczne, fotowoltaikę i pompy ciepła.

Trudno sobie wyobrazić, jak wyglądałaby dzisiaj polska branża kominkowa bez KRATEK.

Zostawiam „gdybanie” innym, bo nie lubię tego „co by było gdyby…”. Liczy się to, co jest dzisiaj i co będzie jutro.

Dzisiaj Kratki to wielka, działająca na europejską skalę, nowoczesna firma. To wielka gama produktów i skala produkcji, która działa na wyobraźnię. Wkłady i piecyki kominkowe, których produkuje się prawie 100 000 sztuk rocznie plus niemal 30 000 biokominków. Są też, rzecz chyba oczywista, kominkowe Kratki, w dopasowanym do aktualnych wymagań asortymencie.

Przyszłość? To Marek Bal, jako inspirujący szef, wciąż pełen pomysłów. To kompetentne i zaangażowane osoby, jak obecni niemal od początku i mający duży wpływ na rozwój firmy Adam Jędraszek i Zbyszek Gołembiecki. To też liczny zespół zaangażowany w projektowanie, produkcję, marketing i sprzedaż. Gdy chodzę po halach produkcyjnych ulokowanych ze względów logistycznych wokół Wsoli, obserwuję zaangażowanych pracowników na liniach produkcyjnych.

Jestem przekonany, że Marek Bal i jego zespół wykorzystają kolejne lata równie  dobrze jak minione 25 lat. Przyszłość widzę w… KRATKI.

wh