Dlaczego ciągle powstają brzydkie kominki? Dlaczego często, mimo użycia wysokiej jakości materiałów i zainwestowania dużych pieniędzy, nie ma dobrych efektów estetycznych? Jak zrobić piękny kominek? Dlaczego projektowanie nie jest takie łatwe? Z pewnością nie można się tego nauczyć w pięć minut, stąd pomysł na dłuższy cykl wykładów Akademia Ładnego Kominka.
„Architekt płakał, jak projektował”, mówi się w sytuacji, gdy projekt tej osoby jest złej jakości pod względem użytkowym lub estetycznym. Stwierdzenie „o gustach się nie dyskutuje”, dotyczy sytuacji, gdy unika się analizy dotyczącej tego, czy coś można zrobić zgrabniej, bardziej estetycznie i po prostu lepiej. „Krawiec kraje, jak mu materiału staje”, mówi się wówczas, gdy ze względu na ograniczone środki finansowe lub związane z deficytem surowców, trzeba dostosować swoje możliwości do wymagań.
Czy wypowiedzi te mogą się odnosić do zdunów? Z pewnością! Należy je odnosić do zdunów szczególnie wtedy, gdy mamy na myśli odbudowę zabytkowych urządzeń w historycznym stylu lub rozwiązania współczesne, a nawiązujące do dawnej stylistyki.
Wymienione powyżej stwierdzenia są bardzo często słyszane w różnych sytuacjach, bo łatwo się przecież krytykuje, gdy coś się nam nie podoba. Zazwyczaj dotyczy to indywidualnych rozwiązań architektonicznych, wprowadzonych modyfikacji, ozdób, kolorów itp. Większość ze współczesnych zdunów podejmuje się samodzielnego projektowania urządzeń grzewczych typu kominek, piec kaflowy lub trzon kuchenny. Nie poruszając w tym miejscu kwestii technicznych związanych z zastosowanymi rozwiązaniami grzewczymi lub przyjętymi technikami wykonawczymi, skoncentrujmy się na estetyce w zakresie bryły architektonicznej, czyli tym, co każdy z wykonawców po sobie zostawia.
Przy współczesnych realizacjach wiele uchodzi ich autorom na sucho. Mogą się one wpisywać w wiele popularnych stylów, takich jak: rustykalny, nowoczesny, minimalistyczny, klasyczny czy eklektyczny. Mogą też nawiązywać do trendów, których dla wygody, tłumaczenia lub interpretacji nazywa się wiejskim, mieszczańskim, awangardowym, artystycznym lub patchworkiem. Można je oczywiście indywidualnie i subiektywnie oceniać, ale wskazywać, czy coś jest dobre, czy złe, po prostu nie wypada. Jeśli więc urządzenie funkcjonuje należycie, a ich użytkownik jest zadowolony zarówno z funkcjonalności, jak i z wyglądu, dyskusja jest zbędna, choć warto uwzględniać proporcje.
Inaczej jednak powinno to wyglądać w przypadku zabytkowych pieców, a szczególnie tych, które powstały na przełomie XIX i XX wieku. Tu nie należy poddawać historycznego dziedzictwa własnej interpretacji, chyba że jest to świadome i zaplanowane działanie, a nie wynik niewiedzy, ignorancji lub braku materiałów.
Dziś każdy może nazwać się projektantem, architektem, artystą. Dawniej tak nie było. W wielu rozwiązaniach pozwalano sobie na indywidualizm i dobór subiektywnie podobających się elementów, ale wpisywało się to w pewne ramy i kanony piękna. Najpiękniejsze ze spotkanych pieców projektowali wybitni architekci, a piękno kafli było dziełem artystów-ceramików, którzy z nimi współpracowali lub odnosili się w swej twórczości bezpośrednio do minionych stylów architektonicznych i epok.
W naszej pracy nieczęsto spotykamy się z zachowanymi piecami XVII-, XVIII- i wczesno XIX-wiecznymi. Nie zostało ich wiele i najczęściej znajdują się w budynkach użyteczności publicznej bądź w dworach i pałacach. Jakakolwiek wizja i chęć przeróbki zabudowy przez zduna zderzy się wówczas ze zdecydowaną postawą konserwatorów zabytków lub muzealników, którzy powiedzą: dość! tak nie! trzymamy się oryginalnej i historycznej bryły! chyba że ta w przeszłości została zdewaloryzowana i wymaga przywrócenia. Nieco gorzej wygląda sytuacja pieców z przełomu XIX i XX wieku, które są jeszcze dość często spotykane w kamienicach i domach jednorodzinnych lub dworach. Każdy ma do nich dostęp i może zrobić, co tylko chce, bo zazwyczaj nie podlegają one ochronie konserwatorskiej. Inaczej prezentuje się sytuacja charakterystycznych i osobliwych pieców w stylu art déco oraz przedwojennego modernizmu, ponieważ mają one na tyle zaprojektowane bryły, że ich ewentualną przebudowę usprawiedliwia tylko ignorancja lub brak etyki zawodowej spowodowanej chęcią łatwego zarobku.
Skoncentrujemy się zatem na reprezentacyjnych piecach z przełomu XIX i XX wieku, pomijając temat pieców kuchennych i rozwiązań wynikających z sytuacji materialnej ich właścicieli. Mamy kilka rad powstałych na kanwie wieloletniej obserwacji tematu zabytkowych pieców.
Jeśli dany piec kaflowy wymaga wyczyszczenia lub naprawy, to należy to zrobić i do tego się tylko ograniczyć. Jeśli jest natomiast zachowany w oryginalnej historycznej bryle (fot. 1), a wymaga tzw. przestawki, demontażu i odbudowy w innym miejscu lub renowacji, to róbmy to zgodnie ze sztuką i prawidłami (proporcjami), które wprowadzili ich autorzy, czyli architekci. Kształty i proporcje brył pieców kaflowych projektowanych przez architektów, a pochodzące z dawnych katalogów wytwórni kafli (bardzo często są w nich gotowe zestawy) są już dziś dostępne na wyciągnięcie ręki i ponadto jest grono osób, które posiada wiedzę dotyczącą ich wyglądu oraz proweniencji, która jest niekiedy bardzo istotna. Nie należy się bać czy wstydzić konsultacji. Lepiej to zrobić, niż błądzić i budować pseudo-historyczne „potworki”, które niszczą pojęcie pięknej bryły, linii i wzornictwa.
Zgodnie z przysłowiem: „co kraj to obyczaj”, piece kaflowe z XIX i XX wieku, które spotykamy w Polsce, mają w zależności od regionu inną stylistykę i niekiedy także kolorystykę. Wynika to w znacznej mierze z podziału dawnej Rzeczypospolitej na tereny trzech zaborców i wpływy architektoniczne z Berlina, Wiednia, Moskwy i Sankt Petersburga (choć rosyjskie wpływy w postaci bardzo bogato szkliwionych pieców, były małe ze względu na odległość i fakt, iż Warszawa była traktowana jako prowincja). Dlatego mimo wielu podobieństw, coś, co jest typowe dla Pomorza i Dolnego Śląska, jest inne w dawnej Galicji czy na Mazowszu.
Generalizując, należy stwierdzić, że w każdym z rejonów dzisiejszej Polski popularne były tak zwane piece berlińskie (fot. 2, 3), czyli charakterystyczne bryły z wysokich białych kafli wzbogacone garniturem biskwitowym (terakotowym), który eksponowano w naturalnym kolorze wypalonej gliny lub malowano, patynowano albo polichromowano. Piece tego typu zostały wypromowane w XIX-wiecznej berlińskiej wytwórni Tobiasa (Christopha) Feilnera, a częściowo zaprojektowane przez znanego architekta Karla Friedricha Schinkla. Jeszcze dziś nierzadko ujrzymy je od Mazur, przez Pomorze, Kujawy, Ziemię Lubuską, aż po Śląsk. Od czasu, gdy kolej stała się podstawowym środkiem transportu, a w Velten (miejscowość pod Berlinem) powstało blisko 40 kaflarni i rocznie produkowano niespotykaną ilość kafli (np. do budowy 100 tys. pieców w Berlinie w 1905 r.), które w wielu innych zakładach (także na terenie dzisiejszej Polski) produkowano na licencji lub kopiowano, białe kafle – sprowadzane przez lokalne firmy handlowe – dosłownie zalały rynek. Piece tego typu były spotykane wszędzie, choć na Mazowszu, Podlasiu, Lubelszczyźnie i Ziemi Łódzkiej wysokie białe kafle (może z powodu ceny) często zastępowano mniejszymi kwadratelami, które są tam popularne do dziś.
Natomiast na południu dzisiejszej Polski, od Krakowa do Lwowa (choć zdarzały się także piece typu berlińskiego), królowały piece podobne do tych, jak na Węgrzech, w Czechach i Morawach, które były całkowicie szkliwione i występowały w wielu odcieniach, m.in. zieleni, błękitu, brązu i kremu. Na wszystkich terenach, w mieszkaniach i obiektach należących do zamożniejszej warstwy społecznej, można było spotkać piece majolikowe jednolicie lub finezyjnie i wielokolorowo szkliwione, tzw. wiedeńskie lub miśnieńskie, choć te ostatnie produkowano w wielu miejscach, np. w Sommerfeld (Lubsko), Glogau (Głogów) czy Hirschberg (Jelenia Góra) (fot. 4).
Wszystkie wyżej wymienione piece łączyły dwie cechy. Pierwsza z nich, to powszechnie stosowany styl architektoniczny, czyli najczęściej popularny eklektyzm, łączący dawne formy, lub historyzm – nawiązujący do architektury neobaroku, neogotyku i neorenesansu. Niezależnym, choć bardzo popularnym, stylem była secesja, czyli intensywny dwudziestoletni nurt przełomu wieków charakteryzujący się m.in. płynnością i falistością linii, ornamentacji oraz inspiracją sztuką japońską (fot. 5). Ten ostatni zawsze występował oddzielnie, co jest bardzo ważne przy wszelkich renowacjach i przebudowach dawnych pieców kaflowych.
Drugą cechą spójną dla wszystkich pieców (poza cylindrycznymi, złożonymi z dedykowanymi do zabudowy kaflami – fot. 6) była ich bryła architektoniczna, czyli zazwyczaj proporcjonalna dwuskrzyniowa konstrukcja oddzielona przewężeniem lub półką, zbudowana na zaznaczonym cokole oraz zwieńczona fryzem i wydatnym gzymsem bądź antyfisem (koroną), a także często przyozdobiona kaflem centralnym lub tondem. Bardzo popularnym rozwiązaniem dla pieców berlińskich i miśnieńskich były ażurowe, ozdobne, żeliwne drzwiczki maskujące podstawowe hermetyczne drzwiczki paleniskowe (fot. 7). W przypadku pieców galicyjskich rzadziej używano drzwiczek ażurowych, a drzwiczki paleniskowe i popielnikowe były bardziej zdobione i zazwyczaj występowały oddzielnie. Podobnie było w przypadku tzw. drzwiczek warszawskich (fot. 8), popularnych na Mazowszu i Lubelszczyźnie, choć ich zdobnictwo było zdecydowanie skromniejsze. Niekiedy w górnej części pieca budowano tzw. kawiarki (dochówki), w których wykorzystywano zamykane (często mosiężne) bądź ażurowe drzwiczki żeliwne. Jedno jest znamienne, że za każdym razem drzwiczki synchronizowano stylistycznie z całą bryłą pieca. Jeśli piec był w garniturze secesyjnym, w takim samym stylu były drzwiczki piecowe, ażurowe lub kawiarkowe. Podobna zasada dotyczyła innych architektonicznych rozwiązań.
Piece dwuskrzyniowe, zwieńczone wydatnymi gzymsami i antyfisami, przestały być modne po wybuchu I wojny światowej (fot. 9). Wówczas to nastąpił kres secesji i Belle Époque, a architektura pieców kaflowych poszła w kierunku stylów art déco i modernizmu. W 1934 roku znany przedwojenny poznański historyk sztuki, dr Alfred Brosig, przedstawił swoje stanowisko na temat dawnej stylistyki: Piece kaflowe, któremi epoka nie tak dawno miniona, bo przypadająca mniej więcej na lata 1870-1910, obdarzyła nasze mieszkania, należą, miejmy nadzieję, do zjawisk niepowrotnych. Te prawdziwe monstra pokojowe, sięgające aż po sufity, w budowie nad wyraz brzydkie i na dobitek niepraktyczne, te „zimne kolosy”, przeładowane pilastrami, gzymsami, kariatydami, muszlami, owocami i aniołkami, są bodaj najtypowszym przykładem spaczonego smaku i zaniku poczucia estetycznego owej epoki i pseudo-artystycznej kultury jej burżuazji. Lecz nie wolno w tym wypadku winić wyłącznie pokolenia przedwojennego, źródło bowiem upadku nie leży w masowej, fabrycznej wytwórczości pieców – w epoce empiru i biedermaieru powstały jeszcze przepiękne piece, o kształtach zgrabnych i o skromnej szlachetnej ornamentyce – lecz w ogólnym upadku rękodzielnictwa, zaczynającym się już od samego początku zeszłego stulecia. Garncarze wykonywali dawniej kafle, oni też stawiali piece, jak to wynika ze statutów cechowych, np. z przepisów dla czeladników w Frankfurcie nad Odrą.
To poniekąd tłumaczy zmiany w architekturze i wymianę bądź likwidację reprezentacyjnych pieców z przełomu XIX i XX wieku już przed wybuchem II wojny światowej. Mody się zmieniają i to, co niedawno było popularne, dziś wspominamy z niechęcią. Lecz to, co odległe, jak okazy sprzed ponad stu lat, znów może zachwycać i zapierać dech. Smutny trend usuwania pieców w dalszym ciągu ma miejsce, ale jednocześnie jest grupa społeczeństwa, która chce zachowania lub przywrócenia takich okazów w historycznych wnętrzach. Zabytkowe piece są sprzedawane, kupowane, konserwowane i budowane. Dlatego warto zadbać o to, by praca zdunów przyczyniała się do zachowania dawnego architektonicznego dziedzictwa dla kolejnych pokoleń, które będą mogły zachwycać się dawnym kaflarstwem. Należy też zrobić wszystko, aby dzisiejsi posiadacze lub nabywcy zabytkowego pieca, byli dumni z tego, że nie ulegli modzie na ich likwidację i zapomnienie, że ich okaz jest piękny i proporcjonalny, a zdun, który ich obsługiwał, był profesjonalistą i miłośnikiem swojej pracy. Niech spełniają się słowa Napoleona Bonaparte: „cierpliwość, wytrwałość i pot tworzą niepokonaną kombinację sukcesu”. Potrzeba do tego umiejętności, ale także pokory, chęci nauki i szacunku dla przeszłości.
Na zakończenie kilka rad dla zdunów, którzy mierząc się z zabytkiem chcą, aby ich praca była wartościowa i zgodna z konserwatorskimi zasadami:
- Pilnuj proporcji pieca. Jeśli masz wątpliwości, zajrzyj do archiwalnych dostępnych katalogów przedstawiających bryły dawnych pieców. Trzy warstwy kafli w dolnej skrzyni i pięć w górnej, to nigdy cztery rzędy na dole i cztery na górze!
- Dostosuj wysokość. Dzisiejsze pomieszczenia są dużo niższe i niekiedy trzeba zredukować wysokość pieca. Nie obniżaj pieca więcej jak o jedną lub maksymalnie dwie warstwy, żeby nie sprofanować bryły. Nie pozbywaj się cokołu i antyfisu, bo się nie mieści. Nie wpuszczaj go w sufit! Lepiej poszukać na rynku innego okazu pieca lub zrezygnować z inwestycji (fot. 10, 11).
- Uzupełnij braki. Jeśli okaz, z którym się mierzysz, nie ma oryginalnych elementów, np. cokołu lub korony, przekonaj klienta, żeby wykazał się cierpliwością i poszukaj stylistycznie pasujących elementów na portalach ogłoszeniowych, u kolegów z branży, w pracowniach sztukatorskich i w kaflarniach, które mają bogatą ofertę. Lepiej dopracować szczegóły niż zostawić klienta z nieoryginalnym monstrum (fot. 12, 13).
- Zachowaj spójność kolorystyczną. Jeśli piec, który budujesz, jest wybrakowany, pod żadnym pozorem nie uzupełniaj go kaflami w innym stylu i kolorystyce. Poszukaj kafli na rynku wtórnym. Różnice w odcieniach kafli białych nadadzą mu szlachetności i potwierdzą wiek. Nie trzeba się tym przejmować. Nie buduj historycznego pieca z dwóch gatunków kafli. Brakujący kafel lepiej dorobić nawet w wersji gipsowej i go zaizolować, a całość będzie wyglądała dobrze. To nie jest takie drogie.
- Zachowaj porządek architektoniczny. Pod żadnym pozorem nie zamieniaj cokołu z fryzem, gzymsu z półką. Nie dokładaj kafli z pieca z innej epoki. Nigdy nie mieszaj secesji ze stylem historycznym! Masz wątpliwości co do stylistyki, poszukaj wzorów w katalogach.
- Nie maluj kafli szkliwionych. To rodzaj profanacji. Tu nie trzeba więcej tłumaczyć.
- Zadbaj o drzwiczki piecowe. Najlepiej, gdy piec jest zdemontowany, wówczas wypiaskuj drzwiczki i je pomaluj lub oddaj do niklowania albo mosiądzowania (fot. 14, 15). Gdy piec stoi, czasem wystarczy ręczna szczotka druciana lub szlifierka kątowa, a potem farba. Lepiej, gdy jest matowa lub satynowa (fot. 16, 17). Unikaj farby srebrnej i złotej w sprayu. To relikt PRL, a nie Belle Époque. Zdobienie złotem oddaj artyście (fot. 18, 19, 20).
Maciej Burdzy