Czy dziś jeszcze potrzebne jest rzemiosło zduńskie?

Aby odpowiedzieć na to pytanie należy wpierw określić przedmiot działalności zduńskiej czyli wskazać czym zajmuje  się zdun?

Zwykle uważa się, że zdun zajmuje się budową pieców i kominków – a najczęściej to tych bardziej ozdobnych – kaflowych.

Taka odpowiedź wydaję się jednak niedostateczna, gdyż patrząc z perspektywy lat – a w Krakowie Cech zdunów patrzy już przez swoją ponad sześciowiekową tradycję – trudno nie zauważyć,  że od wieków do zduna szło się zawsze „po ogrzewanie”. Od zduna oczekiwano bowiem, by zapewnił ciepło dla całego domu, poprzez  oczywiście wybudowanie pieców (kaflowych), choć niekiedy także służących do rekreacji i przyjemności obcowania z pięknem żywego ognia – kominków. Funkcję grzewczą zapewniał zwykle także budowany przez zduna tzw. trzon kuchenny, który służył nie tylko do gotowania, pieczenia, grillowania czy wypiekania chleba, ale również do ogrzewania. Dlatego budowany był zwykle z kafli i w technologii akumulacji, aby mógł utrzymywać ciepło i ogrzewać kuchnię niemal „na okrągło”. Wskazując zatem poprawnie na cel i misję zawodu zduna, musimy przede wszystkim podkreślać funkcję grzewczą jaką mają pełnić budowane piece. Nie można więc ograniczać zawodu zduńskiego do samej tylko funkcji budowy pieców, ich architektury, stosowanych materiałów czy kafli, gdyż w ten sposób odcinamy się od całej wielowiekowej tradycji i historii tego zawodu rzemieślniczego, który zawsze integralnie związany był z ogrzewaniem domów. Wydaje się, że w niedocenianiu i pomijaniu funkcji grzewczej jaką dla budynków mieszkalnych pełnią budowane przez zdunów piece czyli – tzw. akumulacyjne ogrzewacze pomieszczeń, należy upatrywać głównej przyczyny dzisiejszych problemów branży. Jeżeli chcemy przywrócić naszemu zduństwu przynajmniej podobną pozycję jaką cieszy się ono dziś w innych krajach europejskich, musimy przywrócić i zacząć znów wyraźnie podkreślać istotę misji tego zawodu, a tym samym jego miejsce i rolę jaką powinno to rzemiosło pełnić w krajowym systemie ciepłowniczym w tzw. branży energetyki rozproszonej. Dopiero wtedy dostrzeżemy również jego rolę w transformacji energetycznej w kierunku Zielonego Ładu i ochrony klimatu, jako wytwórcę najbardziej dostępnej technologii OZE – opartej na pozyskiwaniu energii wyłącznie z biomasy drzewnej. W ten sposób, odchodząc od  wykorzystywanego dotąd do ogrzewania domów węgla, będziemy nadal w posiadaniu równie, a nawet  jeszcze tańszej technologii służącej do indywidualnego ogrzewania budynków i to w sposób pozwalający zagwarantować im pełną niezależność energetyczną. Taki sposób postrzegania rzemiosła zduńskiego, pozwala też zrozumieć dlaczego w wielu regionach Europy nie można budować dziś domów bez tzw. strategicznej infrastruktury energetycznej, czyli bez kominów i kanałów doprowadzających powietrze do spalania.

Tak długo, jak decydenci i odpowiedzialni za polską energetykę, nie będą patrzeć na branżę rzemiosła zduńskiego przez pryzmat jej możliwego udziału w krajowym miksie i transformacji energetycznej, tak długo będzie trwała obecna marginalizacja zduństwa i działania lobbystów dążących do ograniczania budowy i stosowania pieców czy kominków na drewno. Ponadto, widomym znakiem braku równego traktowania podmiotów gospodarczych, pozostanie promowanie i obejmowanie systemami wsparcia, tylko niektórych wybranych technologii i branż energetycznych takich jak sieci ciepłownicze, sieci gazowe czy niektóre technologie OZE, przy zupełnym pomijaniu zduńskich grzewczych technologii OZE. Przyjmując dziś politykę ograniczania i likwidacji zapewniających dotąd stabilną energię i dostęp do taniego ciepła technologii opartych na węglu, a inwestując głównie w nieodnawialne przejściowe niskoemisyjne źródła gazowe, czy technologie OZE, które w znacznym stopniu uzależniają pozyskiwanie ciepła od niestabilnych warunków pogodowych, czy dopływu energii sieciowej – głównie prądu, nie można równocześnie nie dostrzegać współczesnych technologii zduńskich, które z powodzeniem pozwoliłyby zagwarantować w ich miejsce dostęp do stabilnego źródła ciepła, a zarazem do pełnej samowystarczalności i niezależności energetycznej opartej na wykorzystaniu lokalnie dostępnej biomasy drzewnej i do najtańszego czystego ciepła z OZE.

Jaka jest skala tego problemu?

          Z punktu widzenia europejskiej polityki klimatycznej i tzw. Zielonego Ładu, dostrzeżenie potencjału energetycznego możliwego do pozyskania z biomasy drzewnej ma zasadnicze znaczenie. Jeżeli przyjąć, że do pokrycia zapotrzebowania na ciepło (EK) przeciętnego budynku mieszkalnego rocznie, potrzeba średnio 20 MWh energii, to dzięki rzemiosłu zduńskiemu, moglibyśmy skutecznie i w najszybszy sposób przyczynić się do znacznego złagodzenia kosztów realizowanej transformacji energetycznej, poprzez oparcie jej na znacznie mniej kosztownej technologii OZE i w dodatku o zerowym bilansie emisji CO2. Można by w ten sposób zapewnić mieszkańcom dostęp do najtańszego ciepła, gdyż nie byłoby ono obciążone (z systemu EU ETS) haraczem zakupu drogich uprawnień do emisji CO2, jak przy wykorzystywaniu kopalnych źródeł energii – dziś z węgla, a jutro być może także i z gazu. Jak wielką ilość energii odnawialnej moglibyśmy w ten sposób pozyskać „z drewna”, dostrzeżemy gdy przemnożymy ją przez  ilość budynków mieszkalnych, którym zduni mogliby zapewnić tego rodzaju sposób ogrzewania (i pozyskiwania ciepłej wody). Jeżeli Projekt Polityki Energetycznej Polski, przewiduje do 2030 r. osiągnięcie mocy zainstalowanej fotowoltaiki 5-7 GW, która razem wyprodukuje 5-7 tys. GWh energii OZE, to taką samą ilość energii cieplnej z OZE mogą też wyprodukować piece – piecokominki ogrzewające drewnem – biomasą drzewną 250-350 tys. przeciętnych budynków mieszkalnych, czyli tylko 4-6% domów jednorodzinnych. Taką zaś ilość pieców – piecokominków w tym czasie może wybudować tylko 500-700 zakładów zduńskich, a przecież w kraju firm z branży, mogących wybudować tego rodzaju urządzenia grzewcze mamy znacznie więcej. Dysponujemy w ten sposób, jako branża zduńska ogromnym potencjałem. Jak bardzo zwiększyłoby się przy jego wykorzystaniu nasze bezpieczeństwo energetyczne i zmniejszył problem ubóstwa energetycznego, a przede wszystkim obniżył koszt realizacji transformacji energetycznej – nie trudno sobie wyobrazić.

Co należy zrobić, by zmienić postrzeganie rzemiosła zduńskiego i przywrócić należne mu miejsce w krajowej energetyce – ciepłownictwu?

Po pierwsze należy zauważyć, że obowiązujące dziś w branży zduńskiej regulacje unijne np. Ekoprojekt,  już w samej stosowanej dla pieców i kominków nazwie, podkreślają ich funkcję grzewczą. Urzędowa ich nazwa brzmi bowiem „miejscowe ogrzewacze pomieszczeń” – choć poprawniej powinno się przetłumaczyć „mieszkaniowe ogrzewacze pomieszczeń” (ang. residential). Wskazuje ona w ten sposób wyraźnie na cel, do którego są one przeznaczone i budowane, czyli na ogrzewanie pomieszczeń mieszkalnych, a właściwie to na indywidualne (własne) ich ogrzewanie. Oczywiście piece i kominki oprócz funkcji grzewczej pozwalają zapewnić jeszcze wiele innych oczekiwanych przez inwestorów celów, w tym takich jak – potrzebę obcowania z pięknem żywego ognia za przeszklonymi drzwiczkami, pięknem architektury i wystroju wnętrza domu czy posiadania najzdrowszego  systemu ogrzewania opartego na promieniowaniu podczerwonym, a mniej na konwekcji – i to zawsze przy zapewnionym komforcie i bezpieczeństwie, dzięki uniezależnieniu ogrzewania domu od innych źródeł energii, a zwłaszcza prądu.

Na ukazywanie zawodu zduna przez pryzmat funkcji grzewczej pieców i kominków, wskazują również dzisiejsze regulacje prawne, czyli obowiązujące normy europejskie. Norma PN EN 15250, nazywa je w wprost „akumulacyjnymi ogrzewaczami pomieszczeń” w tłumaczeniu z angielskiego „slow heat release apliances” czyli urządzeniami o powolnym uwalnianiu ciepła (– choć jak wolnym to już zależy od ich typu i nominalnego okresu grzewczego). Gdy w popularnych ogrzewaczach – kominkach, ich moc nominalna wyrażana jest w jednostce godzinnej, to  już w akumulacyjnych ogrzewaczach – mieszkaniowych piecach, wyrażana jest ona zwykle w 8-12 godzinnym lub dłuższym okresie czasu. Wskazując na nominalną moc grzewczą dostarczaną w znacznie wydłużonym nominalnym okresie grzewczym, łatwiejszym staje się wtedy projektowanie stabilnego i ciągłego ogrzewania, lepiej dopasowanego do rzeczywistego zapotrzebowania na ciepło budynku (EK=c.o. + c.w.u.). Jeżeli jednym na 12 godzin, czy na dobę załadunkiem akumulacyjnego pieca – ogrzewacza (gdy dodatkowo cały proces spalania jest sterowany wyłącznie elektronicznie, czyli bez potrzeby ręcznej regulacji) zapewnimy stabilne i ciągłe ogrzewanie nawet całego domu, to znaczy że staliśmy się posiadaczami niezwykle komfortowego i wygodnego w użyciu urządzenia, czyli nowoczesnej technologii grzewczej OZE, wpisującej się doskonale w politykę ochrony klimatu. Ponadto, jej atrakcyjność podnosi także to, że współczesne ogrzewacze pomieszczeń na biomasę drzewną, pozwalają na współpracę z innymi stosowanymi dziś technologiami OZE i gdy zostaną np. wyposażone w grzałki elektryczne, czerpiące prąd wytworzony z domowej instalacji fotowoltaicznej, mogą wykorzystywać go do nagrzewania swojej masy akumulacyjnej (zwykle to 1-2 ton) lub wody w kilkuset litrowym buforze, czy zasobniku, zabezpieczając w ten sposób ciepła wodę i ciepło na czas nieobecności mieszkańców, czy niepalenia drewnem.

Skoro dysponujemy już tak dobrymi zduńskimi technologiami grzewczymi, to dlaczego rzemiosło zduńskie boryka się w naszym kraju z tak częstymi ograniczeniami, które utrudniają jego rozwój?

W tym miejscu musimy wskazać na „WIELKI BŁĄD”, który popełniono kiedyś w naszym kraju przy ustalaniu wysokości tzw. wskaźnika emisji pyłów ze spalania drewna w starszych piecach i kominkach. Przed kilkunastu laty, chcąc wypełnić wprowadzone nowe unijne wymagania administracyjne, na poziomie eksperckim popełniono błąd przy odczycie tabel wyników z europejskich badań i dla spalanej w piecach i kominkach biomasy drzewnej, emisję pyłów przyjęto na kilkukrotnie zawyżonym poziomie którą wskazano do oficjalnie stosowanych wskaźników. W ten sposób spalanie drewna w kominkach, zaczęto ukazywać jako tak bardzo emisyjne źródło, że nawet o wiele wyższe, niż znane wszystkim ze swej uciążliwości stare, spalające węgiel  tzw. kopciuchy. Przez wiele lat nikt nie zwracał uwagi na tak zawyżone wskaźniki, ale gdy zaczęto poszukiwać przyczyn złej jakości powietrza i gdy zaczęto porównywać przyjęte wskaźniki dla różnych źródeł emisji, wskazany oficjalny wskaźnik dla spalania drewna pozwalał twierdzić, że „odkryto” największe źródło smogu, którym jakoby miało być spalanie drewna w kominkach. Na tej podstawie w Krakowie obliczono, że spalanie drewna powoduje największe zanieczyszczenie powietrza, przyjmując wskaźnik emisji pyłów ze spalania drewna na poziomie 880 g/GJ (a dla węgla tylko 260 g/GJ). Trudno się więc dziwić, że obok zakazu stosowania starych pieców i kotłów opalanych węglem, emitujących pył tylko na poziomie wskaźnika 260 g/GJ zakazano również spalania drewna, skoro wg wskaźnika truło blisko czterokrotnie bardziej niż węgiel. Nie zauważono tego błędu, choć współczesne wymagania europejskie Ekoprojektu wskazują na dopuszczalną emisję pyłu ze spalania drewna, tylko na poziomie 26 g/GJ.

Krakowscy zduni wskazali na konieczność przeprowadzenia krajowych badań tego rodzaju urządzeń zduńskich, by dopiero na ich podstawie określić nowy, rzeczywisty – krajowy wskaźnik emisji ze spalania drewna…

Krakowscy zduni, oczywiście wskazali i oprotestowali  ten ewidentny błąd i zażądali jego korekty do poziomu 8 – 10 krotnie niższego, czyli takiego, który jest dziś wskazywany w oficjalnie obowiązujących raportach unijnych. Wskazali też na konieczność przeprowadzenia krajowych badań tego rodzaju urządzeń zduńskich, by dopiero na ich podstawie określić nowy, rzeczywisty – krajowy wskaźnik emisji ze spalania drewna, i aby w sposób potwierdzony badaniami, wskazywać wielkość emisji ze starych niespełniających jeszcze współczesnych wymagań Ekoprojektu pieców i kominków. Można by wtedy,  bez obaw podobnie  jak w innych krajach europejskich, nie tylko dopuszczać do stosowania piece i kominki o potwierdzonej niskoemisyjności ale także rejestrować pozyskane z nich ciepło, jako energię z OZE i zaliczyć do realizacji celów w transformacji energetycznej.

Usunięcie popełnionego błędu – a co za tym idzie wprowadzonych ograniczeń i negatywnego PR-u, umożliwiłoby wtedy szerokie wykorzystywanie biomasy drzewnej do celów indywidualnego ogrzewania budynków, a przez to do realizacji transformacji energetycznej. Ponadto wpłynęłoby również na efektywniejsze zagospodarowanie dostępnego krajowego potencjału odpadowego drewna energetycznego polskich lasów, którego ilość znacznie przewyższa dziś możliwości jego „zagospodarowania” do celów grzewczych polskich gospodarstw domowych. Dziś większa jego część niestety nadal pozostaje i zalega w lasach, czyli spala się biernie (gnije), zamiast poprzez zamienienie w najtańsze niskoemisyjne ciepło z OZE w piecach i kominkach, przyczyniać się do najszybszej i najtańszej realizacji celów klimatycznych.

Jaki  wpływ na rozwój branży rzemiosła zduńskiego mogą mieć nowe, obowiązujące od tego roku przepisy dotyczące budowy domów mieszkalnych?

Od 1 stycznie br. weszły w życie nowe przepisy, które w nowych budynkach w sposób zdecydowany obniżają dopuszczalny limit na stosowanie nieodnawialnej energii. Tzw. współczynnik EP energii pierwotnej obniżono bowiem z 95 do 70 kWh/m2 rocznie, co najczęściej wymusza na Inwestorach znacznie wyższe koszty termoizolacji przy zwiększonym stosowaniu technologii OZE, a także droższych systemów rekuperacji – odzysku ciepła, aby w ten sposób obniżyć i dostosować zapotrzebowanie budynków do nowych wymogów na nieodnawialną energię pierwotną. Można by kosztów tych jednak uniknąć, gdyż dyrektywa unijna na bazie której wprowadzono ten wymóg, jest ponad 5 krotnie łagodniejsza w swoich wymaganiach, gdy system grzewczy budynku zostanie oparty na ogrzewaniu biomasą. Oznacza to, że gdy zdun wybuduje akumulacyjny ogrzewacz pomieszczeń, np. piecokominek przeznaczony do stabilnego ogrzewania budynku wyłącznie biomasą drzewną, to inwestor może w ten sposób znacznie obniżyć koszty budowy, oszczędzając na izolacji czy zakupie droższych instalacjach OZE i rekuperacji. Pieniądze zamiast na droższą izolację, instalację OZE czy rekuperacje, może wtedy wprost przeznaczyć na pokrycie kosztów wybudowania zduńskiego systemu ogrzewczego budynku opartego na biomasie drzewnej . Jak niektórzy już wyliczyli, sama rezygnacja tylko z mechanicznej rekuperacji i ograniczenie zainstalowanej mocy na panelach słonecznych czy PC, pozwoliłaby z nadwyżką pokryć koszty budowy nawet bardzo drogiego akumulacyjnego ogrzewacza pomieszczeń – współczesnego pieca kaflowego z kominkowym widokiem ognia. Wtedy już tylko od kwalifikacji i umiejętności zduna zależałoby, czy właściwie zaprojektował i dopasował jego nominalną moc i nominalny czas grzewczy do określonego zapotrzebowania budynku na ciepło oraz to na ile jego obsługa byłaby komfortowa i zapewniła bezpieczeństwo, dając niezależność od dostaw prądu.

Czy zduńskie systemy grzewcze budynków mieszkalnych mogłyby również otrzymywać środki z budżetu państwa i znaleźć wsparcie w programie Czyste Powietrze?

Skoro z budżetu państwa przeznacza się dziś kilkaset milionów złotych na gazyfikację gmin, czy gazyfikację wyspową, a więc na kopalne paliwo przejściowe, które co prawda chwilowo przyczyni się jako bardziej niskoemisyjne do poprawy jakości powietrza, to jednak wkrótce znów będzie musiało zostać zastąpione innym – już docelowym odnawialnym źródłem energii! Czy zatem nie byłoby lepiej, aby od razu przeznaczyć środki z programu na rozwój indywidualnego ogrzewania budynków mieszkalnych ogrzewaczami pomieszczeń na biomasę drzewną, jako docelowym odnawialnym i niezależnym paliwem przyszłości? Dlaczego dziś tylko niektóre technologie OZE mogą cieszyć się systemami wsparcia i promocji, a zduńskie technologie OZE oparte na drewnie, nie dość że nie zostały nimi objęte, to jeszcze w sposób całkowicie nieuzasadniony i błędny nadal ukazywane są jako przestarzałe, nieekologiczne i nieużyteczne do celów grzewczych?

 Dlatego, jako branża zduńska, nie patrzymy w przyszłość tylko przez pryzmat obecnych problemów kreowanych wprowadzanymi na błędnych podstawach lokalnymi ograniczeniami stosowania pieców i kominków, czy tendencyjnych negatywnych publikacji. Przecież jesteśmy obecni i działamy na wspólnym, otwartym rynku europejskim. Współpracujemy ze zdunami z wielu krajów i dostrzegamy jak tam chroni i wpiera się branżę rzemiosła zduńskiego. Trudno nam więc wyobrazić sobie, by i w naszym kraju rzemiosło zduńskie nie miało wkrótce cieszyć się podobnymi warunkami rozwoju – a co za tym idzie, podobnym  statusem w rozwoju współczesnej energetyki cieplnej.                

Jacek Ręka, Mistrz Zduński